Get in touch with marta woźnik (@martawoz) — 43 answers, 79 likes. Ask anything you want to learn about marta woźnik by getting answers on ASKfm. Sandra Kaczmarska jest doradcą żywieniowym i dietetycznym w zakresie DDP (diety dobrych produktów) oraz trenerem personalnym. Jest też cukrzyczką typu 1. W rozmowie mówi o diagnozie, chwilach załamania i o tym, że nie może liczyć na pomoc innych. Powód jest prosty. Ludzie nadal nie wiedzą, co to jest cukrzyca. – Czasem pada pytanie: Jak można pomóc? A na widok glukagonu widzę przerażenie w oczach rozmówcy. Nie wiem, czy bezpiecznie jest żyć nadzieją i liczyć, że ktoś będzie potrafił ci pomóc. Nie będę tego próbować. Zdecydowanie wolę liczyć na siebie – mówi Kaczmarska. Magdalena Bury: Jesteś młoda, masz cukrzycę. Postrzegasz swoje życie jako gorsze od swoich rówieśników? Sandra Kaczmarska: Staram się o tym tak nie myśleć. Patrząc na moich „zdrowych” rówieśników, na ich zachowania, spędzanie czasu wolnego, zainteresowania, co zamawiają w restauracjach i jakie robią zakupy, nie wiem czy można stwierdzić jednogłośnie, że moje życie jest gorsze. Przeraża mnie jednak to, jak bardzo ludzie są nieświadomi tego, co może na nich czekać. Ja czasu nie cofnę. Nie wrócę do pełnego zdrowia. Ale inni są w komfortowej sytuacji. Przy właściwym podejściu mogą je zachować przez długi czas. Cukrzyca otworzyła ci oczy? Tak – na to, co w życiu jest najważniejsze, na co zwracać uwagę, do czego dążyć i z czego się cieszyć. Jestem bardziej świadoma swojego organizmu, wiem co dobrze wpływa na moje cukry, a co wpływa na ich niekorzyść. Planuję swoje jadłospisy, treningi oraz godziny snu. Unikam sytuacji stresowych. Przebywam wśród ludzi, których cenię za pozytywne podejście do życia. Marzę i dążę do realizacji wyznaczonych celów. Jeśli coś jest dla mnie niekomfortowe, obmyślam plan co zmienić, żeby było lepiej. Ja po prostu cały czas dążę do bycia szczęśliwym człowiekiem. Sama mam cukrzycę. Dowiedziałam się o niej kilka lat temu. Płakałam. Jak było u ciebie? W dniu swoich urodzin miałam umówioną wizytę do diabetologa, żeby odebrać wyniki szczegółowych badań. Dostałam „przepiękny” prezent w postaci skierowania do natychmiastowego stawienia się w szpitalu. Wyszłam z gabinetu i nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Byłam sama. Rodzice byli w innym mieście. To był deszczowy, listopadowy dzień. Powstrzymywałam się od płaczu, żeby wybuchnąć dopiero w pustym mieszkaniu. Nie miałam zbyt dużo sił. O dłuższego czasu miałam wysoki poziom cukru. Emocje dusiły mnie od środka. Sandra Kaczmarska. Zdjęcie: archiwum prywatne Czyli wcześniej nie łączyłaś zmęczenia z cukrzycą? Ja też… Problem zaczął się dużo wcześniej, ale go nie zauważałam. Przez długi czas czułam się jak „Śpiąca Królewna”. Bałam się, że nie dojdę do domu i usnę na stojąco. Zasypiałam w kurtce na kanapie i budziłam się po 2-3 godzinach nieprzytomna, ledwo przebierając się do spania. Rano nie było lepiej. Ze wzmożonym pragnieniem piłam duże ilości wody, a tym samym zaczął się częstomocz. Z czasem na twarzy pojawiły się łuszczące plamy, z którymi nie mogłam sobie poradzić. Trafiłam do dermatologa. Nie był w stanie określić, co to jest. Przepisał maści, które i tak nie pomagały oraz skierowanie na ogólne badania. Wyniki wskazały podwyższoną glikemię na czczo. Powtórne badanie? Wynik tak samo zły. W ten sposób trafiłam do diabetologa. Po zdiagnozowaniu, że jestem cukrzykiem typu 1, nie wiedziałam jeszcze z czym to się wiąże i co mnie czeka. Wahania w poziomach cukru na porządku dziennym… Tak, na początku były duże wahania. Jak u każdego, kto zaczyna przygodę z insuliną. Były wysokie cukry, ale były i spadki, których przeraźliwie się boję. Jeszcze nie zdarzyło mi się zemdleć. Mocno wyczuwam hipoglikemię i na szczęście do tej pory udaje mi się z niej wyjść o własnych siłach. Zazwyczaj jej przyczyn szukam w zbyt dużej porcji, w danym produkcie lub zmęczeniu, niedospaniu, sytuacji stresowej. Staram się przechytrzyć cukrzycę, ale czasem płata figle (śmiech). Dzień z dobrymi wynikami jest jak wygrana w grze. Dzisiaj jestem na prowadzeniu. Spadków cukru w tej chwili nie mam, więc mogę spać spokojnie. Jak opisałabyś stan hipoglikemii? Trzeba przeżyć ją na własnej skórze, żeby w pełni zrozumieć. Przychodzi niespodziewanie i jest normą w życiu insulinozależnego człowieka. Dla mnie odczuwalna była dopiero przy 50 mg/dl. Najszybszym testem było sprawdzenie czy drżą mi dłonie. W jednej chwili oblewała mnie fala zimnego potu, robiłam się blada, traciłam równowagę, nie potrafiłam skupić wzroku na jednym punkcie. Miałam biało przed oczami, nogi i ręce jak z waty, a w dodatku odczuwałam dreszcze jak przy wysokiej gorączce. To była chwila, moment i czułam, że zaraz stracę przytomność. Zdezorientowana chwytałam za glukometr. Nienawidziłam hipoglikemii. Nadal nienawidzę. Kiedy wszystko wracało do normy, zawsze finalizowałam sprawę płaczem. Wiecznie w tym wszystkim byłam sama. Najbardziej przerażało mnie zasypianie w pustym mieszkaniu i świadomość, że mogę się nie obudzić. Szanse na pomoc z zewnątrz były marne. Niech zgadnę. Dla bezpieczeństwa chodziłaś z lekko podwyższonym cukrem…? Tak, i też czułam się źle. Wydawało mi się wtedy, że problemy ze zdrowiem się nawarstwiają. Mimo, że starałam się jeść według zaleceń lekarzy, prócz niewyrównanych cukrów, pojawiły się problemy z układem pokarmowym, nowe łuszczące się plamy na twarzy, swędząca i sucha skóra, stan depresyjny, brak energii i chęci do życia. To wszystko trwało rok. Sandra Kaczmarska W dniu swoich urodzin miałam umówioną wizytę do diabetologa, żeby odebrać wyniki szczegółowych badań. Dostałam „przepiękny” prezent w postaci skierowania do natychmiastowego stawienia się w szpitalu. Co było dalej? Dostałam olśnienia. Napisałam to na blogu: „Do choroby nie powinniśmy się przyzwyczajać. Trzeba najpierw powalczyć i przegonić diabła”. Słowa wypowiedziane na głos stają się prawdą! Moim marzeniem było wyzdrowieć i dawać przykład innym, że się da. Ale marzenia same nie przychodzą. Po marzenia się idzie! Jak „przeganiasz diabła”, gdy spotykasz się ze znajomymi na mieście? Oni jedzą, a ty tylko patrzysz? Cheat day u mnie nie istnieje i mówię to z ręką na sercu. Mimo wszystko – lubię jeść na mieście. Mam swoje ulubione, wypróbowane restauracje z przepysznymi daniami, na które mogę sobie pozwolić, nie narażając się na wysokie cukry. Najbardziej odnajduję się w kuchni izraelskiej i gruzińskiej. Lampka wina wytrawnego do obiadu lub kolacji jest mile widziana (śmiech). Lubię też testować nowe miejsca. Przeglądam menu i sprawdzam, czy mam możliwość wybrania czegoś ciekawego, ale nie wykraczającego poza moją listę produktów dozwolonych. Jeśli nie mam pewności, z czego jest dane danie, dopytuję kelnera/kelnerki. Często pytam o możliwość modyfikacji (np. czy zamiast pieczywa dostanę więcej warzyw). Staram się robić to z uśmiechem na twarzy, żeby nie wypaść na grymaszącą i wredną. Przykład? Kawa z mlekiem roślinnym już w tej chwili jest wszędzie dostępna. Tylko czasem jeszcze zdarza mi się poprosić o karton, żeby sprawdzić skład. Może wydawać się to „upierdliwe”, ale wolę taką wersję niż chodzenie do toalety, żeby móc podać sobie insulinę. Sandra Kaczmarska. Zdjęcie: archiwum prywatne Jak reagują ludzie, gdy robisz sobie zastrzyk w miejscach publicznych? W tej chwili nie podaję insuliny, więc sprawę mam za sobą. Wcześniej zawsze się chowałam, żeby nikt nie widział. Świecenie igłą i kłucie wydawało mi się nie na miejscu. Ludzie mają różną wrażliwość na podobny widok, a ja nie lubię skupiać na sobie wzroku. Wiedzieliby, co robić, gdybyś zasłabła? Czy w ogóle można liczyć na jakąkolwiek pomoc, patrząc na zachowania ludzi w niektórych sytuacjach? Zastanawiam się. Najlepszym ratunkiem jest osoba, która sama ma do czynienia z cukrzycą – sama choruje lub ma kogoś bliskiego z cukrzycą. A trafić na taką osobę w danym momencie to jak wygrana w totolotka. Na lekcjach z pomocy przedmedycznej, w szkole czy na uczelni nie ma bloku poświęconego tematyce niesienia pomocy cukrzykom. A myślę, że byłoby warto. Sytuacja niesienia pomocy nieco się komplikuje po utracie przytomności chorego. Czyli uważasz, że jeszcze nie wszyscy wiedzą, co to jest cukrzyca? Jeszcze nie spotkałam się z osobą, która nie zadawałaby podstawowych pytań typu: Co to jest cukrzyca? Na czym polega ta choroba? A to nie możesz jeść cukru, tak? Już nie wspomnę o wytłumaczeniu różnicy miedzy cukrzycą typu 1 a 2. Czasem pada pytanie: Jak można pomóc? A na widok glukagonu (hormon w zastrzyku – przyp. red.) widzę przerażenie w oczach rozmówcy. Nie wiem, czy bezpiecznie jest żyć nadzieją i liczyć, że ktoś będzie potrafił ci pomóc. Nie będę tego próbować. Zdecydowanie wolę liczyć na siebie. Sandra Kaczmarska Przeraża mnie jednak to, jak bardzo ludzie są nieświadomi tego, co może na nich czekać. Ja czasu nie cofnę. Nie wrócę do pełnego zdrowia. Ale inni są w komfortowej sytuacji. Przy właściwym podejściu mogą je zachować przez długi czas. Sporo od siebie wymagasz. Przed diagnozą wzięłaś udział w wyborach bikini fitness. Myślisz, że to miało wpływ na rozwój cukrzycy? Bardzo często spotykam się z tym pytaniem. Uznaję, że nie ma jednej konkretnej przyczyny. Moja cukrzyca to składowa wielu rzeczy, które się nawarstwiały, były przemilczane, zaniedbane przez wiele, wiele lat. A zawody na pewno nie pomogły. Może był to gwóźdź do trumny… Sandra Kaczmarska. Zdjęcie: archiwum prywatne Tego nie wiem. Nie chcę żałować swoich decyzji z przeszłości, bo każde doświadczenie, czy dobre czy złe, postrzegam jako lekcję. Niczego nie zmieni stukanie się w głowę i pytanie siebie: Po co mi to było? Jestem tu i teraz i zderzam się z rzeczywistością. Co zaniedbałaś? Od dziecka trenowałam intensywnie, miałam też problemy z hormonami. Do tego jestem introwertykiem. W efekcie zaniedbałam sprawę zdrowia. Dostałam nową pracę, przeżywałam stres związany z końcem studiów i z mieszkaniem samej w Warszawie. Codziennie trenowałam, brałam udział w zawodach. Nie spałam, później zaczęły się krwotoki z nosa. Nie dojadałam, co zmieniło się następnie w kompulsywne objadanie. Wszystko w jednym czasie. I trafiło w trzustkę… Przy tylu czynnikach nic dziwnego, że organizm zaczął atakować siebie. Ale jestem dobrej myśli. Tak, jak przez wiele lat stopniowo niszczymy nasz organizm, tak samo cierpliwie musimy poczekać i pozwolić się mu zrehabilitować. Jeszcze kilka lat temu brałaś insulinę w zastrzykach. Udało ci się z niej zrezygnować? Zaczęłam szukać różnych rozwiązań – od terapii psychologicznych po medycynę chińską i akupunkturę. Podchodziłam do sprawy holistycznie. Medytacje, joga, zaczęłam dbać o odpowiednią ilość snu, ograniczyłam ilość treningów i czasu spędzonego na siłowni. Do tego suplementacja witaminami. Gdyby to było takie proste, wiele osób nie brałoby zastrzyków… Zauważałaś efekty? Wszystko miało zbawienny wpływ, ale nie dawało satysfakcjonujących efektów. Na szczęście skończyłam studium podyplomowe z poradnictwa żywieniowego i dietetycznego. Zaczęłam więc wnikliwie przeglądać notatki z dietoterapii przy cukrzycy. Znalazłam tam listę wymienników węglowodanowych, nauczyłam się przeliczania ich na ilość podawanej insuliny. Zastanawiało mnie, co się stanie, jeśli wykluczę z diety węglowodany. Spróbowałam. Szukałam artykułów naukowych oraz metod leczenia cukrzycy typu 1 dietą. Zaczęłam uczyć się siebie od zera, wsłuchiwałam się w swój organizm. Pytałam siebie: Po czym się dobrze czuję? Po czym źle? Po jakich produktach i jakich ilościach mam wzorowe cukry? Zyskałam lepsze samopoczucie, więcej energii do życia. To twoje nowatorskie podejście do cukrzycy typu 1? Nie jestem jedyna. Znalazłam osoby z chorobami autoimmunologicznymi, które w podobny sposób dążą do tego co ja. Oni motywują mnie, ja mogę więc motywować innych. Mija 1,5 roku od kiedy reguluję swoje zdrowie odpowiednim żywieniem. Znam już siebie na pamięć, chyba, że próbuję nowych rzeczy. Widzisz skutki uboczne? Nie. Za to wyniki badań się poprawiają. Badania naukowe mówią, że nie ma możliwości wyleczenia chorób autoimmunologicznych: cukrzycy typu 1, łuszczycy, Hashimoto, stwardnienia rozsianego, itp. Przeraża mnie to, kiedy lekarz mówi, że powinnam wrócić do domu, wypłakać się i zrozumieć, że jestem chora do końca życia, a swoimi działaniami doprowadzę się do kalectwa. Ale ja po prostu wiem, że się uda. Zobacz także Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.
c) uprawi asz sport, idziesz na spacer, konstruujesz coś. 4. Jakie filmy lubisz najbardziej: a) z szybką akcją, dynamicznymi scenami, filmy dokumentalne, o sporcie; b) z dużą liczbą rozbudowanych dialogów, historyczne, faktograficzne; c) kostiumowe, krajoznawcze, przyrodnicze. 5. Kiedy spotykasz nową osobę, najpierw zwraca Twoją uwagę:

Alexxxxi zapytał(a) o 14:12 Na co najpierw zwracasz uwagę, kiedy spotykasz nową osobę? Oddaj swój głos, aby poznać wyniki ankiety lub zobacz wyniki na twarz na ciało na to, co ma na sobie na to, w jaki sposób się porusza na to, w jaki sposób mówi Zobacz inne ankiety 0 ocen | na tak 0% 0 0

Zobacz 23 odpowiedzi na pytanie: Jaka jest pierwsza rzecz, na którą zwracasz uwagę u nowo poznanej osoby? Nikt ci nigdy nie powie, że w dniu narodzin dziecka, oprócz dziecka dostajesz w pakiecie całą serię niewygodnych pytań, zarzutów, osądów i pretensji. A gdzie czapeczka? A czemu to dziecko takie niegrzeczne? A czemu masz taki bałagan? A dlaczego nie robisz tak jak ja? A o czym ty myślałaś? A czemu tak, a nie inaczej? A po co...? I tak jak wszyscy poradzą ci, jak karmić dziecko na 15 sposobów, jak przewinąć na 20, jak uśpić na 30 jak zabawić na 1000, tak nikt ci nie powie, co masz zrobić z tym arsenałem rad, porad i zarzutów, które zalewają ci głowę i ryją banię. Ja ci powiem. Zwróć uwagę, kto ci zwraca uwagę, a potem zrób z tym, co chcesz Za mało? To proszę, szerzej. Już piszę. Od sześciu lat piszę w internecie różne rzeczy, teksty dłuższe, krótsze, zabawne i bardziej poważne. Na blogu jest ponad 16 000 komentarzy, na fejsbuku pewnie z milion. Komentarzy różnych. Pozytywnych i negatywnych, krytykujących i zachwalających. Pytasz mnie czasami - co robię, że jeszcze od nich nie wariuję. Oj wariowałam. Nie raz i nie dwa. Jednak stosuję w tym wszystkim jedną dwupunktową metodę, którą spokojnie, jako matka, możesz zastosować w każdej sytuacji, również w tej gdy kompletnie obcy ludzie na ulicy usiłują wkroczyć w twoją przestrzeń. 1. Kto ci zwraca uwagę i jak możesz mu pomóc? To powinna być pierwsza myśl, kiedy słyszysz skierowaną w twoją stronę uwagę czy radę - kim dla ciebie jest ta osoba? Czy jej opinia jest dla ciebie istotna? Czy znasz ją wiele lat i jest ci bliska? Czy jest jakimś specjalistą, autorytetem w danej dziedzinie? Jaką posiada wiedzę w temacie? I dlaczego do ciebie mówi? Dziwnie brzmią w ustach kogoś, kto pierwszy raz widzi cię na oczy, słowa o tym, jaką jesteś beznadziejną matką. Dziwnie brzmią w ustach lekarza, który nie jest dietetykiem, porady o rozszerzaniu diety dziecka [w 80 procentach przypadkach wzięte z księżyca, jak na przykład rosół w czwartym miesiącu życia albo słodki soczek]. Dziwnie wreszcie brzmią słowa krytyki, że twoje dzieci są źle wychowane od osoby, która widzi [lub czyta cię] zaledwie kilka minut i nic o tobie nie wie. I kiedy już określisz, kim jest dla ciebie osoba, która zwraca ci uwagę i czy jej uwaga jest warta twojego zastanowienia płynnie przechodzisz do punktu drugiego: 2. Czy jest ci to potrzebne? Wyobraź sobie, że sprzątasz pokój. Po takim, hm... tygodniowym lub dwutygodniowym niesprzątaniu [jeśli masz w domu dwu albo trzylatka to po dwudniowym]. Na podłodze leżą papierki, ogryzki jabłka, kubeczki po jogurtach, kable, książki, gazety, kupa piachu, zabawki i różne takie cuda. No się narobiło bałaganu. Zaczynasz sprzątać. Śmieci wyrzucasz, rzeczy wartościowe lub potrzebne zostawiasz. Stosujesz eliminację zapewne, ja w każdym razie tak robię. To zajmuje ułamek sekundy czasami. Taki ogryzek jabłka - do czego mi się przyda? Do kompostu. Papierek - makulatura. Opakowanie po jogurcie? Do zlewu, a potem do plastików [tak, myję zawsze plastikowe opakowania, wiem, że nie trzeba, ale myję]. Za każdym razem, kiedy widzę coś, co nie wiem, co z tym zrobić, zadaję sobie pytanie: do czego mi się to przyda? A czy jeśli przyda, to kiedy? Czy jest sens to teraz magazynować, czy nie prościej kupić za rok itp. Siedzę na podłodze, obracam rzeczy w palcach i decyduję, co gdzie ma iść, a większość na śmieci. A jeśli mam dylemat zadaję sobie pytanie: czy jest mi to potrzebne i do czego? Takie samo pytanie zadawaj sobie, kiedy usłyszysz uwagę - czy jest ona pomocna i czy jest ci potrzebna. Bo jasne, uwaga o tym, że stoisz jak baran na środku chodnika może nie jest uprzejma i z pewnością można ją zastąpić "przepraszam", ale w sumie potrzebna jest, bo dzięki niej nie zastawiasz innym chodnika. Teoretycznie mówi o tobie, że stoisz jak baran, ale tak naprawdę mówi o odbiorcy: że jest zdenerwowany tym, że stoisz i nie ma przejścia. Ale sama w sobie jest pomocna, bo wiesz, że komuś przeszkadzasz i jesteś w stanie to zmienić [przesunąć się]. Ale uwaga, no dobra, niech już będzie ta czapeczka, spróbujmy w formie zbulwersowanej "O matko, czemu to dziecko nie ma czapki" rozumiane przez większość matek jako "O matko, jaka z ciebie beznadziejna szuja, że o dziecko nie dbasz" potrzebna ci nie jest w ogóle. Ani do analizy, ani do zatrzymania w głowie. Tak zdecydowałaś, świata nie naprawisz, czapeczki na życzenie nie wypierdzisz. To jest z każdą uwagą, którą dostajesz od świata zewnętrznego. Zanim zaczniesz się nią przejmować i rozmyślać i analizować, zanim łzy napłyną do oczu, że ktoś śmie cię oceniać, mimo że wcale nie zna i daje rady, które kompletnie ci nie pasują, skup się na tym, żeby zanalizować, kto rzuca ci tę uwagę i do czego ci się ona przyda. Czy uwaga o czapeczce jest ci potrzebna? Nie? To do śmieci. Czy uwaga o tym, że twoje dziecko wymusza w jakikolwiek sposób sprawia, że twoje dziecko przestaje płakać? Nie? To do śmieci, narta. Nie ma sensu tego roztrząsać. Wyrzucaj z głowy do śmietnika wszystko to, co nie jest ci potrzebne, co w żaden sposób cię nie wspiera, w ogóle ci nie pomaga, chowaj sobie w pamięci to, co ci się przyda. Wszystkie słowa wynikające z troski, wszystkie pytania, które skłaniają cię do refleksji i sprawiają, że sama chcesz pomyśleć o tym, co robisz dobrze, a co źle. Odpowiedzi ludzi, których sama prosisz o radę czy pomoc i te ich odpowiedzi ci się przydały. Takie rzeczy sobie trzymaj. Resztę wyrzucaj. Nie ma sensu ich rozpamiętywać. Większość tych słów wypadła komuś z ust przez przypadek, z potrzeby zagadania, albo nieumiejętności wyrażenia się inaczej. Czy jest sens nie przesypiać przez to nocy? Żadnego. Udostępnij wpis➡A dla wiejskich [choć nie tylko] matek została też stworzona grupa, na którą serdecznie cię zapraszam TUTAJ➡Możesz też udostępnić wpis i skomentować go na Facebooku Jestem o tym, jak uciec z miasta i wychowywać dzieci na wsi, z dala od sklepów, ale bliżej historię znajdziesz TutajAle ona wciąż się pisze, więc zostań ze mną w kontakcie:
I wcale nie chodzi o rzeczywistą jakość Twojej oferty. Chodzi o to, że gdy spotykasz nową osobę, chcesz się dowiedzieć czegoś o tej osobie. Kim jest, co robi, dlaczego to robi, czy to jest ciekawe, co w tym jest ciekawego, co ona na ten temat sądzi i co na ten temat sądzą ludzie, którzy już ją znają.
Długo myślałam nad tym, na co zwrócić szczególną uwagę w edukacji domowej i chętnie podzielę się moimi przemyśleniami. Oto one: 1) Starać się przede wszystkim o jedność małżeńską. Po latach dopiero widzę, że to powinien być priorytet: troska o małżeństwo, stawianie męża/żony na pierwszym ( po Bogu) miejscu, dążenie do tego, by być „ jednego serca i jednego ducha”. Ostatnio rozmawiałam na ten temat ze znajomą ze wspólnoty. Powiedziała coś, co mnie poruszyło. Otóż ona jest osobą bardzo wierzącą, zaangażowaną w dzieło nowej ewangelizacji, jej mąż z kolei trzyma się z dala od Kościoła. Starali się jednak zawsze o jedność, zwłaszcza gdy dotyczyło to wychowania dziecka. Potrafili przesiedzieć trzy godziny w wannie ?, by rozmawiać i wypracować wspólne stanowisko, którego potem oboje trzymali się z żelazną konsekwencją. Ich córka jest już dorosła, a oni nie mieli z nią większych kłopotów. Często, niestety, popełniamy błąd, że wszystko kręci się dookoła dzieci, co w efekcie nie przynosi nikomu dobrych owoców. 2) Ufać swoim umiejętnościom i intuicji. Czasem wydaje nam się, że edukacja domowa to coś, czemu absolutnie nie potrafimy sprostać. Tymczasem to, co mamy do zrobienia w pierwszych latach nauki (bo wtedy nasza rola jest najistotniejsza), nie przekracza naszych możliwości. Pisać, liczyć, czytać umiemy, podstawową wiedzę o świecie mamy. A tak naprawdę w tym czasie dzieci po prostu potrzebują naszej obecności i troski. Nie dajmy się zwariować, że do wszystkiego niezbędni są fachowcy i profesjonaliści! Bardzo lubię słowa abp Majdańskiego: „Rodzice, miejcie odwagę samodzielnie wychowywać swoje dzieci. To wy jesteście tu kompetentni, a nie „profesjonaliści” od muzyki, plastyki itp. To dobrze, że czujecie się amatorami. Bo amator pochodzi od słowa amo, czyli kocham. Profesjonalista nie kocha waszych dzieci”. 3) Rozwijać to, co się niemodnie nazywa „cnotami”: pilność, pracowitość, opanowanie itd. Kształcenie powinno mieć charakter wychowujący – pokazuję to w moje książce na przykładzie rodzin chociażby Marty, Beaty, Ewy czy Oli. Kaligrafia na przykład pomaga w ćwiczeniu charakteru, uczy skupienia, szacunku do słowa pisanego. Jest coraz więcej osób prowadzących specjalne kursy kaligrafii. W dobie Internetu nie rezygnujmy z tekstów pisanych odręcznie. Noszą w sobie znamiona trwałości! Do dziś mam swoje zeszyty z I-ej klasy, listy do mamy pisywane z tzw. kolonii, pamiętniki. Nasze dzieci bardzo lubiły je przeglądać. 4) Dużo czytać! Wybierać wartościowe książki, pisane ładnym językiem, z pięknymi ilustracjami. Naturalnym pożywieniem dla dzieci są arcydzieła, które pomagają zrozumieć świat, kształtować język i wyobraźnię. Dzieci ED rzeczywiście chłoną książki: mają więcej czasu, więcej zewnętrznej „nudy”, mniej telewizora i komputera. 5) Dać dzieciom dużo wolnego czasu, żeby mogły odkrywać swoje zainteresowania. W środowisku, w którym są książki, bloki rysunkowe, plastelina, kredki itp., dzieci znajdą sobie zajęcie. Sami się zdziwimy, co potrafią wymyślić! Kiedy nasi byli mali (7 i 5 lat), przyniosłam z biblioteki książkę „Bohaterowie historii Polski” . Nie wiedziałam, że zainicjuję w ten sposób wielkie zafascynowanie historią. Zarówno syn jak i córka uczyli się na pamięć pocztu królów Polski, znali genealogie i koneksje rodzinne. Z kolei duże ilości plasteliny służyły synowi do lepienia setek samolocików, które potem wykorzystywał w swoich zabawach historycznych o wojnach na Pacyfiku. 6) Modlić się o poczucie humoru, bo ono tak naprawdę pozwala na dystans do siebie, swojej rodziny i całej naszej edukacyjnej „działalności”. Nie wszystko się uda, nie wszystko wyjdzie idealnie, ale też nie wszystko od nas zależy. 6.3K views, 24 likes, 1 loves, 8 comments, 2 shares, Facebook Watch Videos from Merz Spezial Polska: Na co zwracasz uwagę kupując krem do twarzy?☁️類
Dobra oferta pracy powinna być tak skonstruowana, aby przyciągnąć kandydata o odpowiednich kwalifikacjach. Niestety, niektórzy pracodawcy celowo nie podają w ogłoszeniach ważnych informacji. Z drugiej strony, niektóre oferty zawierają zbyt dużo detali, przez co kandydaci nie czytają ich uważnie. Pytanie, gdzie znajduje się złoty środek? Przedstawiamy listę 10 rzeczy, na które powinieneś zwrócić uwagę, szukając pracy. Dane pochodzą z raportu Hays Poland “(Nie)jawne oferowane wynagrodzenie 2018”. Zobacz, jakich informacji najczęściej brakuje w ogłoszeniach rekrutacyjnych. geralt/ pracy, często pomijamy wiele istotnych informacji. Jeżeli nie sprawdzimy ich przed podjęciem zatrudnienia, może nas spotkać przykra niespodzianka. Sprawdź, czy zwracasz uwagę na najważniejsze szczegóły w ogłoszeniach o pracę.

Jak długo powinieneś z kimś porozmawiać przed randką? Jaki jest idealny czas na zakończenie etapu rozmowy i przejście do następnego? Przeczytaj ten artykuł, aby się dowiedzieć.

zapytał(a) o 11:15 Na co najpierw zwracasz uwagę poznając nową osobę ? Chodzi mi co na początek rzuca ci się w oczy, co zauważasz najszybciej i czemu przywiązujesz dużą uwagę :) Chodzi tu o wygląd , ale też o cechy osobowości , charakteru , jakieś zachowania . To pytanie ma już najlepszą odpowiedź, jeśli znasz lepszą możesz ją dodać 1 ocena Najlepsza odp: 100% Najlepsza odpowiedź Sorg. odpowiedział(a) o 13:11: Dobre pytanie! Na sam przód próbuję wyczuć, czy jest osobą taktowną, z którą można zarazem śmiać się, jak i porozmawiać o sztuce, nauce, wymieniać poważne myśli, refleksje, czasem się zwierzać. To ważne, bo nie chciałabym przyjaźnić się z osobą, która na żaden poważny temat nic nie wie, śmieje się z moich problemów, a zapytana na przykład o to, kiedy i czemu ostatnio czuła się przygnębiona odpowie, że jej się wczoraj ciastka skończyły. To żałosne, nie cierpię ludzi o tak płytkiej mentalności. Jednak osoba, która cały czas płacze też nie byłaby dobrym znajomym, we wszystkim trzeba znać rzecz, która jest dla mnie ważna to stosunek do innych ludzi. Z doświadczenia wiem, że człowiek, który przy mnie obgaduje innych, wyśmiewa się z nich, zrobi przy nich zupełnie to samo ze mną. Stosunek do mnie jest tak samo dla mnie ważny. Jeśli osoba, którą poznaję jest mężczyzną, życzę sobie, żeby traktowała mnie tak, jak swoich kumpli - niech czasem doradzi mi w ciężkiej sytuacji, rozweseli, ale do ciężkiego wała - łapy przy sobie! Być może to żałosne, ale zwracam też uwagę na poglądy i inteligencję. Czuję odrazę do rasistów i homofobów, ze szczególnym naciskiem na to pierwsze. Jeśli już mam uczynić wyjątek, to niech owe poglądy konkretnie uzasadni, a nie wpiera mi, że to skomplikowane i tego nie da się wytłumaczyć, nie cierpię takich ludzi! Po za tym gdy taka osoba dowie się o mojej orientacji, to znajomość długo nie potrwa, a i mogę mieć przez to problemy, jakby tego było mało. Nie trudno się domyśleć, że nie potrafiłabym znaleźć wspólnego języka z człowiekiem, który pisze przykładowo „mur” przez „ó” w wieku 18 lat i twierdzi, że nosi białe sznurówki, bo jest rasistą, a przekonany jest, że rasizm to głównie nietolerancja wobec homoseksualizmu, czyli prosto ujmując – nie wie, o czym w ogóle mówi. Od razu zrażam się do osób, które uważają się za nie wiadomo jak mądrych, chcą innych stale pouczać, a g*no wiedzą, nie potrafią zacząć od siebie, od podstaw i w korespondencji mają jeszcze czelność nazwać mię „tempą” robiąc przy tym po kilka banalnych błędów w jednym zdaniu. To odrażające, że ktoś taki chce szacunku i uwielbienia nie szanując nikogo innego prócz siebie, bo myśli, że mu wszystko wolno, a jeśli nie dostanie, czego chce, używa przemocy. Może zacofana jestem, ale nie przepadam, gdy ktoś zachowuje się wulgarnie i zbyt często przeklina bez konkretnego powodu, od tak. Nie lubię także, gdy dana osoba ma wręcz obsesję na punkcie wyimaginowanych podtekstów seksualnych, wszystko z nimi wiąże, kojarzy, ciągle o nich gada i myśli, że jest taka ”zboczona”, że to nie wiadomo jak „fajne” czy śmieszne, a to żenujące po prostu jest. Nie uważam pożycia seksualnego za coś nienormalnego, to rzecz ludzka. Są jednak rzeczy, o których w towarzystwie nie wypada mówić i to jest jedna z nich. A wygląd? Wszystko jedno. Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 11:21 na zachowanie, charakter, takze na to co mówi Pokapon odpowiedział(a) o 11:23 Oczywiście wygląd, bo przecież od razu nie poznam charakteru drugiej osoby. Następnie ogólnie charakter. EKSPERTDrysh odpowiedział(a) o 11:55 W pierwszej fazie zwracam uwagę na wygląd, bo jeżeli kogoś nie znam to widzę tylko go ze strony zewnetrznej. Wtedy zwracam uwagę tak dość ogólną na wygląd, czyli na twarz , sylwetkę i styl ubierania się. W następnej fazie poznaje osobę i zwracam uwagę na chrakter. W tej fazie bardzo szczególnie do tego podchodzę, ponieważ chrakter jest dla mnie bardzo ważny. Zwracam uwagę na to co mówi, w jaki sposób, zachowanie , miny i ostatniej fazie znam już osobę całkowice ,więc mogę powiedzieć coś o tej osobie. Wygląd musi równać sie z charakterem i nie ma opcji, że ktoś jest przystojny, ale chamski to mimo tego ja z nim będę. U mnie to tak nie działa, ponieważ wygląd nie jest wszystkim i zresztą w takim związku wiem, że daleko nie zajdę. Strasznie nie lubię, kiedy ludzie robią błędy typu "muj" , "poszłem'', "przyszłem". Tutaj mówi o podstawowej znajomiści języka, dlatego tego nie lubię. Rozumiem, że są trudniejsze wyrazy i można się pomylić,ale nie w takich, których używamy w życiu codziennym. Odpychają mnie ludzie od siebie z takim słownictwem, jednak nigdy nie zwracam uwagi, ani nie wyśmiewam się, staram się przeżyć. no chyba jak każdy patrze ogólnie na wygląd,później na zachowanie lauren95 odpowiedział(a) o 11:33 Najpierw na wygląd. Po nim wbrew pozorom można kilka rzeczy stwierdzić o tej osobie- np czy przywiązuje wagę do wyglądu, czy przywiązuje wagę do aktualnej mody, itp . Ważne jest to, jak ta osoba mówi i co podajemy sobie dłoń na przywitanie zwracam uwagę na to, w jaki sposób ta osoba to robi. Tak wyciąga tą dłoń daleko to oznacza, że jest otwarta na nowe znajomości. Jak ją chowa gdzieś przy sobie to otwarta za bardzo nie jest albo po prostu nie chce mnie nawet poznać, co już jest minusem w takiej się dla mnie też mimika twarzy. Nie wiem jak to określić mhmmm, ale widzę kiedy ktoś się uśmiecha tak sztucznie , a kiedy prawdziwie. Po twarzy wszystko można stwierdzić- czy ta osoba w ogóle chce z Tobą rozmawiać, czy najchętniej by uciekła gdzieś. Czasem inne rzeczy też się stwierdzi. Ja ogólem zwracam uwagę na wszystko. A takie pierwsze poznanie jest dla mnie bardzo ważne. führer odpowiedział(a) o 11:41 blocked odpowiedział(a) o 11:46 Twarz, włosy, ciuchy. Ogólnie na wygląd. blocked odpowiedział(a) o 11:48 blocked odpowiedział(a) o 12:00 Z wyglądu: uśmiech, kości policzkowe, charakteru: błyskotliwość, inteligencja, poczucie humoru. blocked odpowiedział(a) o 12:15 Każdy na samym początku zwraca uwagę na wygląd. Możne stwierdzić wtedy wiele zwracam uwagę na zachowanie. W jaki sposób się wysławia, mimikę twarzy, gesty. Z charakteru czy umie rozmawiać na poziomie, inteligencję, poczucie humoru. Z wyglądu ogólnie patrzę na całą sylwetkę, oraz oczy. Jeśli osoba nie jest ładna nie przekreślam jej, a jeśli jest ładna nie stawiam jej na wyżynach. blocked odpowiedział(a) o 12:29 Na zachowanie i wygląd, bo chcą nie chcąc widzę go. Ale wygląd nie jest dla mnie ważny. Cóż mi z tego, że spodoba mi się, jak ktoś wygląda, gdy będzie mnie denerwował swoim zachowaniem? O charakterze nie ma co pisać, bo dopiero poznaję tę osobę. Oczy, a następnie głos. Wiele mi nie potrzeba. No i tatuaże/kolczyki jeśli takowe mają miejsce. Z 'wewnętrznych' spraw pierwsze co to zainteresowania, umiejętność wysłowienia się oraz sarkazm. Czy jest miła dla mnie, jak i co mówi oraz wyglad :) blocked odpowiedział(a) o 14:00 Na markę butów, czy kibicuje realowi czy barcy, czy jest homofobem, czy ma poczucie humoru, czy jest inteligentna i szalona oraz brzydakami nie chcę miec nic wspólnego. EKSPERTkarola2672 odpowiedział(a) o 14:38 Zachowanie, wyraz twarzy, charakter blocked odpowiedział(a) o 14:39 Na samym początku zwracam uwagę na wzrost nowo poznanej osoby ;p Potem na oczy i uśmiech. Nastepnię zauważam poczucie humoru i to czy mamy ze sobą wiele wspólnego/ pokrewne dusze ;p Na wygląd. Nie oszukuję się, jestem wzrokowcem i dla mnie pierwszą rzeczą, która rzuca mi się w oczy, to wygląd. Jednak to nie znaczy, że jeżeli ktoś jest brzydki, to nie będę z nim gadać czy coś. Wygląd nie jest moim wyznacznikiem, ale zwracam na niego uwagę przy pierwszej rozmowie. Także na słowa. Na sposób mówienia. Dużo ludzi mówi tak, jakby mną gardziła czy coś. To też jest dla mnie ważne. Wygląd, wypowiedzi, zachowanie Jacke odpowiedział(a) o 16:29 Wygląd ogólnie. Ubiór, twarz i uzębienie. Potem zapach i sposób mówienia. Następnie ruchy. Dopiero na końcu cechy charakteru. Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub

. 373 272 101 214 19 45 166 383

na co najpierw zwracasz uwagę kiedy spotykasz nową osobę