Jaka jest różnica między asteroidą Comet a Brainly Meteor? Asteroida to skaliste ciało złożone z minerałów i metali, które krąży po orbicie w Układzie Słonecznym. Wszyscy słyszeli o potężnym meteorycie, który 66 milionów lat temu zmiótł z powierzchni Ziemi 3/4 gatunków. Znacznie mniej osób zdaje sobie sprawę, że tę powszechnie przyjmowaną dziś koncepcję nakreślił zasłużony fizyk i współtwórca bomby jądrowej – Luis Walter Alvarez. Nie lubię mówić złych rzeczy o paleontologach, ale nie są oni dobrymi naukowcami. Są bardziej jak kolekcjonerzy znaczków. Luis Alvarez Ojczyzna wzywa Alvareza Zanim przejdziemy do tego, w jaki sposób ekspert w dziedzinie jądra atomowego wszedł w buty paleontologów i rozwikłał zagadkę smutnego końca dinozaurów, przyjrzyjmy się bliżej jego intrygującej karierze. W tym celu musimy przenieść się do Stanów Zjednoczonych z lat 40. ubiegłego stulecia, kiedy to japoński atak na bazę Pearl Harbor pchnął Waszyngton do bezprecedensowej mobilizacji obejmującej nie tylko armię i przemysł, ale również naukę. Każdy kto mógł w jakikolwiek sposób wesprzeć wysiłek wojenny, kierowany był do odpowiednich zadań. Nie inaczej przedstawiała się sytuacja młodego Luisa Alvareza. Świeżo upieczony absolwent przez pewien czas nie potrafił znaleźć dla siebie miejsca, lecz ostatecznie, tuż przed wybuchem konfliktu, wylądował na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley. Prawdopodobnie pomogła mu w tym starsza siostra Gladys, zatrudniona na uczelni w charakterze asystentki profesora Ernesta Lawrence’a. Alvarez miał wyjątkowe szczęście trafiając pod skrzydła 40-letniego uczonego, już wtedy cieszącego się sławą prawdziwego guru fizyków eksperymentalnych. Jeśli nie kojarzycie jego nazwiska, to powinniście wiedzieć, że właśnie Lawrence’owi zawdzięczamy obmyślenie ogólnej konstrukcji kołowych akceleratorów cząstek elementarnych, takich jak Tevatron i Wielki Zderzacz Hadronów. Z kolei w 1931 roku, fizyk zainicjował budowę nowoczesnego Berkeley National Laboratory, gdzie praktykę rozpoczął Alvarez. Ekipa pracująca przy pierwszym akceleratorze w Berkeley. Trzeci od lewej w garniturze to Ernest Lawrence. U góry w czarnej koszuli widać Luisa Alvareza. Prosty schemat przechwytu elektronu przez proton. Wczesne popisy naszego bohatera w Berkeley Lab, szybko przysporzyły mu sławy jednego z najzdolniejszych doświadczalników młodego pokolenia. Nim skończył trzydziestkę, zdążył wziąć udział w co najmniej trzech istotnych odkryciach. Najpierw udało mu się dokonać pionierskiego wyizolowania trytu, trzeciego (po procie i deuterze) izotopu wodoru[1]Tryt, czyli wodór z dodatkiem dwóch neutronów w jądrze, został odkryty w 1934 przez Ernesta Rutherforda, ale pierwszeństwo jego wyizolowania przypadło Alvarezowi i Robertowi Cornogowi.. Niedługo później opublikował wyniki badań nad K-elektronem, zgodnie z którymi, elektrony leżące na najbliższej jądru atomowemu powłoce, mogą ulegać przechwytywaniu przez protony. W wyniku takiej reakcji proton staje się pozbawionym ładunku elektrycznego neutronem, emitując przy tym neutrino. Tym samym Alvarez eksperymentalnie udokumentował teoretyczne postulaty formułowane przez Gian-Carlo Wicka i Hidekiego Yukawę. Wreszcie, wraz z kilka lat starszym Felixem Blochem, przeprowadzili pierwszy bezpośredni i bardzo dokładny pomiar momentu magnetycznego swobodnego neutronu. Na marginesie muszę dodać, że uzyskana wtedy wartość stanowiła jedną z pierwszych poszlak wskazujących na posiadanie przez nukleony wewnętrznej struktury. Było to na dwie dekady przed odkryciem, iż każdy proton i neutron, skrywa w swym wnętrzu po trzy kwarki. Niemałe sukcesy oraz żywe zainteresowanie promieniowaniem i fizyką atomu, nie mogło w tamtych czasach pozostać niedostrzeżone przez Armię. Naukowiec w końcu doczekał się wezwania przez ojczyznę i – zapewne rekomendowany przez swojego mentora – został oddelegowany do pracy w leżącym po drugiej stronie kontynentu Massachusetts Institute of Technology. Renomowana politechnika otrzymała strategiczne zadanie opracowania nowych systemów radarowych. Alvarez, mimo braku doświadczenia w tej konkretnej dziedzinie, objął kierownictwo nad Specjalną Grupą Projektową i w stu procentach usatysfakcjonował wojskowych. Jego zespół zrealizował nowatorski radarowy system bombowy Eagle, z którego z powodzeniem korzystały legendarne Superfortece B-29 oraz B-24 Liberator. Do tego dorzucił GCA (Ground-controlled approach), czyli radarowy system sterowania, umożliwiający lądowanie nawet przy zerowej widoczności. Oba wynalazki natychmiast znalazły zastosowanie w lotnictwie oraz marynarce, zarówno USA jak i Wielkiej Brytanii, znacznie zwiększając zdolność operacyjną aliantów. Wśród niszczycieli światów Alvarez (z prawej) trzymający plutonowy rdzeń Fat Mana. Zachwyceni dowódcy ani myśleli, aby zwolnić uzdolnionego eksperymentatora do domu. Po krótkim pobycie w Chicago, Alvarez znalazł w swojej skrzynce pocztowej tajemniczy list, zachęcający do wzięcia udziału w wielkim rządowym przedsięwzięciu, koordynowanym przez Roberta Oppenheimera w Nowym Meksyku. Samotność mu nie groziła. Podobne zaproszenia trafiły do kilkudziesięciu znamienitych pracowników naukowych z całego kraju, w tym do starszych kolegów Alvareza z Berkeley: Arthura Comptona, Felixa Blocha i oczywiście Ernesta Lawrence’a. Do tajnego laboratorium Los Alamos fizyk przybył już pod koniec wojny, ale mimo to miał pełne ręce roboty. Od razu rzucono go do pracy w kilku zespołach. Przede wszystkim, z uwagi na niedawne sukcesy w projektowaniu systemów radarowych, liczono na jego usługi w Projekcie Alberta. Stanowił on element wykończeniowy Projektu Manhattan, skoncentrowany na kwestii transportu oraz detonacji nowej superbroni na terenie wroga. Poza tym Alvarez zaangażował się w bezpośrednie prace nad mechanizmem eksplozji pierwszej bomby plutonowej Fat Man (zrzuconej później na Nagasaki), jak również w obmyślenie sposobu wykrywania wybuchów jądrowych. Ostatnie z tych zadań stanowiło wyraz stale tlącej się obawy, że III Rzesza również prowadzi badania nad bronią masowej zagłady i być może dokonała już własnych testów nuklearnych. Któż mógł podjąć to wyzwanie jeśli nie specjalizujący się w badaniach nad radiacją Alvarez? I rzeczywiście, rozwiązanie nie sprawiło mu większych kłopotów. Zdawał sobie sprawę, że niekontrolowania reakcja łańcuchowa powinna wiązać się z emisją rzadkich, radioaktywnych izotopów, jak ksenon-133 (obecnie stosowany w medycynie, do obrazowania płuc i mózgu). Jako, że uczony, za młodu zajmował się analizą promieniowania kosmicznego, dokładnie wiedział jak badać atmosferę pod tym kątem. Jego metoda – co do zasady stosowana do dnia dzisiejszego – pozwoliła na szybkie ustalenie, że Niemcy niemal na pewno nie prowadzą programu jądrowego lub są bardzo daleko w tyle za Amerykanami. Jak wiadomo, zdobycie tej wiedzy, nie powstrzymało prezydenta Trumana przed wyrażeniem zgody na przeprowadzenie nuklearnej egzekucji na Japonii. W sierpniu 1945 roku Hiroszimę spustoszył Little Boy, a kilka dni później na Nagasaki spadł Fat Man. Samolot B-29 The Great Artiste. W czasie ataków nuklearnych na Japonię służył do obserwacji. Luis Walter Alvarez miał niepowtarzalną okazję osobiście uczestniczyć w pierwszym z niszczycielskich spektakli. Nie jest to powszechnie znany fakt, ale obu bombowcom B-29 niosącym śmiercionośne ładunki – Enola Gay oraz Bockscar – towarzyszył samolot obserwacyjny The Great Artiste. W składzie załogi podczas nalotu na Hiroszimę znalazł się Alvarez, mający za zadanie dokonać pomiaru promieniowania. Z tego co wiemy z jego listów oraz późniejszych wypowiedzi, podobnie do Oppenheimera, bardzo żałował skutków swojej pracy w Los Alamos. Powrót do cywilnej fizyki Nawet jeśli wielu naukowców odczuwało wstyd za swój udział w Projekcie Manhattan, nikt nie mógł zanegować, że wspólny wysiłek stanowił jedyne w swoim rodzaju forum do wymiany myśli oraz wzajemnej inspiracji najtęższych umysłów. Nieprzypadkowo na okres powojenny przypadł największy rozkwit fizyki cząstek elementarnych, której urokom nie oparł się również nasz bohater. Najmodniejszymi urządzeniami badawczymi były w tym czasie komory pęcherzykowe – dziś używane głównie w celach demonstracyjnych. Zazwyczaj przybierały one kształt cylindrycznych lub kulistych zbiorników wypełnionych ciekłym eterem etylowym. Płyn zostaje doprowadzony do stanu przegrzania, tak aby nie wrzał mimo posiadania odpowiedniej ku temu temperatury. Wystarczy jednak drobne zanieczyszczenie, choćby naładowana cząstka elementarna, aby zaburzyć równowagę cieczy i wytrącić na trasie swego przelotu, wyraźny sznur pęcherzyków. Zabawy z komorą pęcherzykową w CERN. Pierwsza komora była dziełem Donalda Glasera, ale pomysł niechybnie przejął, spopularyzował i znacznie rozwinął ( poprzez zamianę eteru na ciekły wodór) Luis Alvarez. Zdawał on sobie sprawę, iż wynalazek po dodaniu doń odpowiedniego systemu rejestracji zdarzeń, stworzy całkiem nowe możliwości obserwacji mikroświata. W rzeczy samej, wydziały fizyki wkrótce zalały tysiące fotografii uwieczniających ślady interakcji między cząstkami. Można powiedzieć, że za sprawą Glasera i Alvareza nastąpiło pierwsze – przed rozpowszechnieniem potężnych akceleratorów – wielkie “bum” fizyki subatomowych obiektów. Sklasyfikowano wiele nowych cząstek, na czele z rezonansami: typem czy też stanem hadronów, o czasie życia krótszym od tryliardowej części sekundy. W podręcznikach zaroiło się od nowych nazw: mezonów rho, barionów delta, barionów ksi etc. Komora pęcherzykowa okazała się na tyle istotnym wynalazkiem, że aż dwukrotnie została doceniona przez komisję noblowską. Najpierw nagrodzono Donalda Glasera, a osiem lat później – oficjalnie za rozwój wodorowych komór pęcherzykowych i odkrycie dużej liczby stanów rezonansowych – Nobel trafił w ręce Alvareza, koronując jego bogatą karierę jako fizyka. Alvarez filatelista Nieco mniej udane było w tym czasie życie osobiste naukowca. Jeszcze zanim został noblistą, rozstał się ze swoją pierwszą wielką miłością, Geraldine, która urodziła mu dwójkę dzieci. Jednak mimo rozwodu i założenia nowej rodziny, Luisowi udało się utrzymać ciepłe stosunki z potomstwem, zwłaszcza z synem Walterem. Pierworodny wkrótce rozpoczął własną przygodę w Berkeley, choć ten nie poszedł w ślady ojca i zamiast fizyki zafascynował się naukami o Ziemi. Geologa szczególnie interesował przełom kredy i paleogenu, a co za tym idzie, pytanie o to, jak wyginęły dinozaury. Prowadząc wykopaliska we włoskim Gubbio, Walter wraz z innymi geologami, starał się ulepszyć dotychczasowe metody badań oparte o pomiary grubości poszczególnych warstw skalnych. Problem polegał na tym, że w pewnych sytuacjach gruba warstwa materiału wcale nie musi świadczyć o długim czasie osadzania, tak jak cienka warstwa nie zawsze świadczy o osadzaniu szybkim. Jak zwiększyć precyzję obliczeń? Jak upewnić się, że grubość warstw nie stanowi jedynie złudzenia prowadzącego do błędnych wniosków? Walter Alvarez – być może podczas zwykłego niedzielnego obiadu – przedstawił tę wątpliwości swojemu ojcu. Luis szybko wpadł na rozwiązanie, dostrzegając analogię do problemów, z jakimi sam zmagał się wiele lat wcześniej badając promieniowanie kosmiczne oraz poszukując śladów eksplozji jądrowych. Wystarczyło uciec się do dawnych doświadczeń. W czasie wojny Alvarez polował na radioaktywny izotop ksenonu-133, teraz proponował aby skupić się na pomiarach obecności irydu. Ten niezwykle rzadki metal jest obecny w skorupie ziemskiej w stężeniu 0,001 ppm – co oznacza, że na miliard przebadanych atomów, najwyżej jeden to atom irydu[2]Dla porównania, uran występuje w obfitości 1,8 ppm, czyli 1800 razy częściej.. Ale dlaczego akurat w irydzie pokładano takie nadzieje? Ponieważ pierwiastek ten trafia na Ziemię z przestrzeni kosmicznej, jako element pyłu nieustannie i równomiernie wpadającego do atmosfery. Ustalenie przeciętnego tempa opadania i gromadzenia się irydu, stanowi zatem rewelacyjny punkt orientacyjny przy szacowaniu jak długo trwała akumulacja danego osadu. Luis Alvarez z synem Walterem w Gubbio we Włoszech. Noblista nie poprzestał na dobrej radzie. Jako wytrawny eksperymentator osobiście skonstruował detektor irydu i na dobre włączył się do badań. Niebawem przystąpił do analizy próbek dostarczonych mu z Europy. Pochodziły one z miejsca, gdzie dwie, liczące setki metrów grubości warstwy skalne, przedzielała śmiesznie cienka, zaledwie kilkucentymetrowa linia iłów. Po przeprowadzeniu badania, Luis i Walter natychmiast przekonali się, że mieli rację nie ufając samej tylko grubości skał. Okazało się, iż chuda warstewka (zwana granicą K-Pg) zawierała aż trzydziestokrotnie więcej atomów irydu od skał leżących poniżej jak i powyżej. Oczywiście dla poprawności, testy przeprowadzono również dla próbek pochodzących z różnych miejsc na Ziemi. Wszędzie uzyskano podobne, czasem nawet jeszcze wyraźniejsze wyniki. Coś w tym wszystkim nie dawało Alvarezom spokoju. Zdecydowali się na pomiary irydu aby nie wyciągać zbyt szybkich wniosków, w oparciu o najprostsze przesłanki. Teraz, znając stężenie rzadkiego pierwiastka w poszczególnych warstwach, powinni założyć, że iły o centymetrowej grubości odkładały się długie dziesiątki lub setki milionów lat. Czy aby znów nie wpadli w pułapkę pochopnych konkluzji? Teza o materiale skalnym akumulowanym dziesiątki razy wolniej niż przeciętna, brzmiała nierealnie. W związku z tym badacze zdecydowali się wysunąć zupełnie inną, dość szokującą hipotezę. Zgodnie z nią, granica K-Pg uformowała się szybko, a nadwyżka irydu przybyła z kosmosu nagle, świadcząc o jakimś bardzo burzliwym wydarzeniu. Strzałka wskazuje na cienką warstwę, zawierającą zwiększone stężenie irydu. W 1980 roku magazyn Science opublikował przełomowy artykuł Pozaziemska przyczyna wymierania między Kredą a Trzeciorzędem, podpisany przez Luisa i Waltera Alvarezów, Franka Asaro i Helen Michel. Praca nie została ciepło przyjęta. Szczególnie rozdrażnieni byli przedstawiciele środowiska geologów i paleontologów, traktujące jako potwarz fakt, iż jedno z najgłośniejszych odkryć z ich działki, przypadło de facto amatorowi. Zwłaszcza takiemu, który podkreślał swój dystans do nauk o Ziemi, odpowiadając oponentom: Czuję się dumny z bycia fizykiem. Fizyk reaguje natychmiast, gdy tylko ktoś przedstawi mu argumenty podważające teorię, w którą dotychczas wierzył. Luis Alvarez Tak czy inaczej, teza broniła się sama, zwłaszcza za sprawą niesłychanie precyzyjnych przewidywań popartych licznymi obliczeniami. Autorzy przedstawili dokładne warunki, wedle których ciało niebieskie o masie 34 miliardów ton uderzyło 66 milionów lat temu w Ziemię z energią ponad 100 milionów megaton, wybijając krater o średnicy około 150 kilometrów. Taki impakt powinien wyrzucić w atmosferę odpowiednią ilość pyłu, który opadając przez kolejne kilka lat, uformował granicę K-Pg. Choć to nie było głównym tematem pracy, uczeni mogli pokusić się o ostrożny wniosek – oparty o obserwacje erupcji wulkanicznych, jak słynny wybuch Krakatau z 1883 roku – że taka katastrofa mogła na tyle skutecznie zasłonić niebo, aby urwać łańcuch pokarmowy u samej podstawy. To wystarczyłoby do wymarcia większości gatunków, włączając w to wielkie gady. Fizyk i piramidy Koncepcja impaktowa do dziś posiada przeciwników, ale i tak zdobyła szerokie uznanie, najpełniej tłumacząc nagłe – w geologicznej skali czasu – zniknięcie dinozaurów. Jej architekt zmarł po walce z nowotworem w 1988 roku, pozostawiając po sobie godną pozazdroszczenia spuściznę. Mimo to, nazwisko Alvareza pozostaje w cieniu innych gigantów dwudziestowiecznej nauki. Być może to kwestia uwielbienia i prestiżu jakimi zwykliśmy obdarzać teoretyków? Sądzę, że tym bardziej warto znać typowego doświadczalnika, który pasją, sukcesami i zakresem zainteresowań nie ustępował w niczym Nielsowi Bohrowi, Erwinowi Schrödingerowi czy Richardowi Feynmanowi. Na zakończenie jeszcze ciekawostka. Kilka lat temu na łamach Nature, pojawiła się zaskakująca publikacja dotycząca Piramidy Cheopsa. Naukowcy monitorując przechodzące przez starożytną budowlę miony – cząstki padające na Ziemię wraz z promieniowaniem kosmicznym – odnaleźli ślad kolejnej komory, mającej aż 30 metrów długości. Jako, że na nowe pomieszczenie w Wielkiej Piramidzie nie trafiliśmy od dekad, odkrycie słusznie narobiło nieco szumu. Jedyne czego mi brakowało w licznych przekazach medialnych to wzmianka, że pomysłodawcą nowatorskiej oraz bezinwazyjnej metody prześwietlania piramid był Luis Walter Alvarez, który zaproponował użycie promieniowania kosmicznego w… 1967 roku. Literatura uzupełniająca:M. Benton, Gdy życie prawie wymarło. Tajemnica największego masowego wymierania w dziejach Ziemi, przeł. A. Hołdys, Warszawa 2017;W. Alvarez, Dinozaury i krater śmierci, przeł. N. Ryszczuk, Warszawa 1999;W. Trower, Luis Walter Alvarez 1911-1988. A Biographical Memoir, [online: Nowak, Zagadka późnokredowego wymierania, “Przegląd zagadnień naukowych” LIII, 2 (2008);E. Segrè, K-Electron Capture by Nuclei, [w:] W. Trower, Discovering Alvarez. Selected Works of Luis W. Alvarez, with Commentary by His Students and Colleagues, Chicago 1987;L. Alvarez, The Hydrogen Bubble Chamber and the Strange Resonances, [online: Naukowy totalitarysta. Jeśli nie chcesz aby wpadli do Ciebie naukowi bojówkarze, zostaw komentarz. Zapraszam na zestaw: Dinozaury dla dzieci bajki po polsku 𝐌𝐢ł𝐞𝐣 𝐳𝐚𝐛𝐚𝐰𝐲😊 Nie zapomnij 𝐮𝐝𝐨𝐬𝐭ę𝐩𝐧𝐢ć 𝐢𝐧? Dinozaury i krater śmierci Tytuł oryginalny:T. rex and the crater of doom Autor:Walter Alvarez Tłumacz:Norbert Ryszczuk Wydawca:Prószyński i Spółka (1997-1999) Wydane w seriach:Na Ścieżkach Nauki ISBN:978-83-7180-340-6 Autotagi:drukksiążki Sześćdziesiąt pięć milionów lat temu wydarzyło się na Ziemi coś, co spowodowało zagładę niezliczonych gatunków roślin i zwierząt. Dinozaury - największe zwierzęta, jakie kiedykolwiek zamieszkiwały naszą planetę - zniknęły na zawsze. Poszukiwanie przyczyn tego zdarzenia zawiodło naukowców na półwysep Jukatan w Meksyku. Odnaleziony tam olbrzymi krater świadczy o tym, że kataklizm prawdopodobnie nadciągał z kosmosu i był porównywalny z wybuchem stu milionów bomb wodorowych. Gigantyczne fale morskie, szerzące się przez cały kontynent pożary i gęsty pył odbierający Ziemi ciepło słoneczne doprowadziły do niewyobrażalnej katastrofy... Więcej... Brak zasobów elektronicznych dla wybranego dzieła. Dodaj link Nikt jeszcze nie obserwuje nowych recenzji tego dzieła. Kliknij na okładkę żeby zobaczyć powiększenie lub dodać ją na regał. Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość Uprzejmie informujemy, że nasz portal zapisuje dane w pamięci Państwa przeglądarki internetowej, przy pomocy tzw. plików cookies i pokrewnych technologii. Więcej informacji o zbieranych danych znajdą Państwo w Polityce prywatności. W każdym momencie istnieje możliwość zablokowania lub usunięcia tych danych poprzez odpowiednie funkcje przeglądarki internetowej. Odkrycie prowadzi nas wprost do odpowiedzi na pytanie: jak wyginęły dinozaury? Krater znajduje się 248 mil od wybrzeża Afryki Zachodniej, a jego powstanie pokrywa się w czasie ze śmiercią dinozaurów. Według badacza, dalsze badania krateru Nadir mogą wstrząsnąć tym, co historia naturalna wie na temat tego kataklizmu. Niniejszy artykuł zostanie poświęcony prawdopodobnie największemu zabójcy w dziejach planety. Temu, który pod koniec mezozoiku wyrąbał krater Chicxulub, doprowadzając przy okazji do masowej zagłady niemal wszystkich dużych organizmów zamieszkujących ówczesną Ziemię. Dinozaury wymarły, ponieważ nie miały programu Niven Co jeśli nie meteoryt? Dla obecnego pokolenia koncepcja potężnego meteorytu, który zdemolował ziemski ekosystem inicjując wymieranie większości gatunków, brzmi niczym aksjomat. Nawet dziecko bazgrzące po kolorowance z dinozaurami mogło gdzieś usłyszeć o straszliwym losie, jaki spotkał te niesamowite stworzenia. Pomysł kosmicznego pocisku sterylizującego planetę jest dla nas tak naturalny, jak darwinowska teoria ewolucji czy newtonowska siła ciążenia. Fakt dość zaskakujący, kiedy sobie przypomnimy, że hipoteza impaktu wypłynęła na otwarte wody nauki niecałe cztery dekady temu i początkowo wcale nie traktowano jej zbyt łaskawie. Masz wobec tego pełne prawo zastanawiać się, jak wcześniej tłumaczono zniknięcie wielkich gadów, znanych przecież nauce już dwieście lat. W zasadzie do momentu wyklucia ukształtowanej idei katastrofizmu, na próżno szukać pojedynczej i kompletnej hipotezy wyjaśniającej kredowe wymieranie. Wręcz przeciwnie, do 1980 roku rzucano pomysłami jak cukierkami, często nie zważając na twardy materiał dowodowy. Niemniej, sporą część z kilkudziesięciu przedstawionych konceptów łączyło założenie o tzw. starzeniu gatunków. Mówiąc obrazowo, dzieje danego gatunku organizmów przyrównywano do naturalnego cyklu życia. Tak jak człowiek rodzi się, dorasta, osiąga dojrzałość, wiek podeszły i w końcu umiera, tak całe gatunki posiadają określony cykl egzystencji i czas istnienia. Ciało każdej istoty wzrasta i przejrzewa, stając się coraz bardziej niedołężne. Z kolei populacja kumuluje w sobie genetyczne mutacje – najczęściej negatywne – prowadzące ostatecznie do “przygniecenia” gatunku swym balastem i jego wymarcia. Istotną rolę pełnił również charakterystyczny dla klasycznego darwinizmu pogląd gradualizmu. Zgodnie z nim zmiany ewolucyjne następują bardzo powoli, z wykluczeniem znaczącego wpływu gwałtownych zjawisk. O zagładzie dinozaurów nie zadecydował żaden pojedynczy, zewnętrzny i nagły czynnik, lecz wyczerpanie pewnej ewolucyjnej formuły. Dotarcie do ślepej uliczki. Naturalnie mowa tu o procesie trwającym dziesiątki lub setki milionów lat, ale jednak zawsze prowadzącym do kresu. Przedmiotem spekulacji pozostawały szczegóły starzenia się dinozaurów jako gatunku. Niektórzy wskazywali na swoisty gigantyzm gadów. Przesadne rozmiary ciała nieustannie zwiększały potrzeby żywieniowe, co w końcu musiało skutkować zawaleniem się łańcucha pokarmowego. Podobny zamysł mówił o pułapce ewolucyjnej wywołującej efekt nadspecjalizacji. Rozmiary, pancerze czy kolce – przydatne w pewnej skali – stały się dla większości stworzeń utrapieniem, na kształt pawich ogonów. Inni uważali, iż dinozaury na pewnym etapie zatraciły zdolność do odpowiednio szybkiego dostosowywania się do nowych warunków, nie potrafiąc znieść nawet umiarkowanych zmian w krajobrazie i klimacie Ziemi. Znaleźli się nawet badacze twierdzący, że dinozaury same się wykończyły zatruwając atmosferę. Współcześnie bydło i inne zwierzęta hodowlane odpowiadają za około 18% emisji gazów cieplarnianych, głównie w formie metanu. Bestie żyjące w mezozoiku, proporcjonalnie do swej masy, miałyby produkować taką ilość gazów, która poważnie zaszkodziłaby pradawnym ekosystemom oraz im samym. To tylko kilka wybranych hipotez. Problemem każdej były trudności z falsyfikacją, a często również niepełność. Autorzy dzielnie starali się uporać z zagadką zniknięcia tyranozaura i spółki, jednocześnie tracąc z oczu inne gatunki, które również ucierpiały pod koniec kredy. Możesz się teraz zastanawiać, czy naprawdę przez żadną z mądrych głów nie przeleciała myśl o połączeniu wielkiego wymierania z jakąś spektakularną katastrofą. Wszakże taki scenariusz aż prosi się o rozpatrzenie! W istocie, amerykański zoolog Max Walker de Laubenfels, już w latach 50. dostrzegł, że w geologicznej skali czasu, uderzenie w planetę śmiercionośnego meteorytu wydaje się czymś całkiem prawdopodobnym. Teza ta nie miała jednak wtedy zębów i traktowana była raczej jako ciekawostka niż poważny koncept. W końcu taki cios musiałby pozostawić na Ziemi jakiś ślad, a nikt żadnego nie widział… Wymieranie K-Pg Wszystko zmieniło się za sprawą Waltera Alvareza i jego ojca Luisa. Walter był zdolnym geologiem, prowadzącym badania w niewielkim 30-tysięcznym miasteczku Gubbio, na wschód od Rzymu. Znajdowały się tam pięknie wyeksponowane skały osadowe pochodzące sprzed 80-40 milionów lat, czyli przełomu kredy i paleogenu. Właśnie stąd eksperci od nauk o Ziemi zwykli mówić o warstwach geologicznych K-Pg i analogicznie o wymieraniu K-Pg. W niektórych opracowaniach możesz też napotkać nieaktualne już oznaczenie K-T, pochodzące od kredy i trzeciorzędu. Bez względu na nomenklaturę, rejon Gubbio przyciągał badaczy łatwo dostępnym i wyraźnym zapisem geologicznym momentu wielkiej zagłady. Patrząc na skalną ścianę, Walter Alvarez widział grube, wielometrowe pokłady wapieni, przedzielone cienką kreską gliny. Kilkucentymetrowa linia uformowała się mniej więcej 66 milionów lat temu. Skały pod nią zawierały liczne skamieliny, świadczące o bujnym rozwoju fauny i flory. Skały leżące bezpośrednio powyżej, zatem nagromadzone później, niemal nie zdradzały istnienia życia. Jak to rozumieć? Jakie wnioski należy wyciągnąć? Dobrą praktyką byłoby upewnienie się, czy grubość poszczególnych warstw skalnych aby na pewno pozostaje skorelowana z czasem ich powstawania. Tak pomyślał Walter i zwrócił się o pomoc do swojego ojca, Luisa Alvareza. Profesor w Berkeley, uczestnik Projektu Manhattan i noblista, bez wątpienia należał do najbardziej szanowanych uczonych w Stanach Zjednoczonych (dla uzupełnienia zachęcam Cię do przeczytania wcześniejszego tekstu poświęconego Alvarezowi). Jednakże… nie był geologiem ani paleontologiem. Mało tego, doświadczony fizyk eksperymentalny z żarliwością uznawał prymat własnej dyscypliny nad innymi, z przymrużeniem oka traktując nauki o Ziemi. Mimo to zaangażował się w badania swojego syna, korzystając oczywiście z metod bliższych fizyce niż geologii. Alvarez zasugerował, że wystarczy znaleźć pierwiastek odkładający się w skałach w miarę jednostajnym tempie i na tej podstawie szacować długość ich formowania. W tej roli początkowo widział jeden z izotopów berylu, lecz ostatecznie wybrał iryd. Atomy tego rzadkiego metalu wpadają do atmosfery wraz z pyłem kosmicznym i odkładają się w skałach, dając średnie stężenie nieprzekraczające jednego atomu irydu na tysiąc innych obecnych w skorupie ziemskiej. Ojca fizyka i syna geologa najbardziej interesowało natomiast, ile irydu zalega w samej granicy K-Pg. Wynik zgodnie z oczekiwaniami zdecydowanie odstawał od normy. Cienka warstwa gliny zawierała aż trzydzieści razy większe stężenie irydu niż otaczające ją wapienie. O czym to świadczy? Na dobrą sprawę istnieją dwie możliwości. Albo kilkucentymetrowa warstewka formowała się trzydzieści razy dłużej niż potężne pokłady wapieni – co z punktu widzenia geologii brzmi kuriozalnie – albo doszło do nagłego skoku stężenia irydu na Ziemi. Iryd dociera do nas z przestrzeni kosmicznej, więc logika nakazuje wiązać szybki wzrost jego ilości z wydarzeniem o kosmicznej genezie. Może z supernową? Była to pierwsza myśl Luisa, ale wiedział on co nieco o astrofizyce i zdawał sobie sprawę, że eksplozja gwiazdy poza drobinami irydu, powinna również sypnąć innymi rzadkimi pierwiastkami, jak chociażby charakterystyczny pluton-244. Obecności tej substancji badacze jednak nie odnotowali, więc prymat zyskała druga opcja. Uderzenie meteorytu. Gdzie ten meteoryt? Publikacja autorstwa Waltera Alvareza, jego ojca Luisa oraz chemików Franka Asaro i Helen Michel (na fotografii poniżej), ujrzała światło dzienne w 1980 roku. Wzbudziła spore emocje w środowisku geologów, głównie negatywne. Powiedzmy sobie szczerze, sam Luis Alvarez nie potraktowałby zbyt poważnie wywrotowej pracy na temat, powiedzmy, jądra atomowego – sygnowanej nazwiskiem geologa czy innego nie-fizyka. Stąd też tezy aroganckiego noblisty w dziedzinie fizyki, pragnącego pouczać geologów i paleontologów, doczekały się odpowiednio chłodnego przyjęcia. Na uczonych nie robiły wrażenia skrupulatne przewidywania dotyczące impaktu, poparte twardymi obliczeniami. Alvarezowie, korzystając z dostępnych informacji na temat innych katastrof ( słynnej erupcji wulkanu Krakatau), wyliczyli podstawowe wartości dla wydarzeń sprzed 66 milionów lat. Zgodnie z nimi w naszą planetę rąbnął obiekt o masie 34 miliardów ton i średnicy minimum 7 kilometrów, który pędząc z prędkością 90 tys. km/h wybił krater o szerokości około 150 kilometrów. Mówimy o naprawdę pokaźnym uderzeniu. Wyzwolona energia była porównywalna z eksplozją dwóch milionów ładunków termonuklearnych pokroju sowieckiej Car Bomby. Hipoteza prezentowała się naprawdę solidnie, tyle że na papierze. Sceptycy wymagali najważniejszego: konkretnego śladu apokalipsy dokładnie naszkicowanej przez fizyka. Skoro wybuch był tak potężny, a krater tak wielgachny, to zlokalizowanie miejsca zbrodni nie powinno nastręczać kłopotów. Jednak, co by nie mówić, kilkadziesiąt milionów lat to szmat czasu, wystarczający do zabliźnienia nawet najgłębszych ran skorupy ziemskiej. Pamiętaj, że zaledwie 4 miliony lat temu, afrykańskie pustkowia przemierzał australopitek, a tu mamy do czynienia z okresem 66 milionów lat! Oczywiście ciekawych kraterów nie brakowało, lecz na zidentyfikowanie tego właściwego przyszło teoretykom czekać ponad dekadę. Dopiero na początku lat 90., trzy lata po śmierci Luisa Alvareza, trafiono na przykryty grubą kołdrą osadów, 150-kilometrowy krater w Ameryce Północnej. Tym trudniejszy do wytropienia, że częściowo zanurzony w wodach Morza Karaibskiego. Dzieła dokonała ekipa badaczy pod kierownictwem Alana Hildebranda. Kanadyjczyk słusznie założył, że sama warstwa K-Pg musi skrywać pewne elementy prowadzące wprost do strefy zero, do miejsca przedwiecznego kataklizmu. Analizując linię gliny w Teksasie i Meksyku, geolodzy dostrzegli jej zgrubienie, zwiększoną obfitość irydu, a także obecność czegoś na kształt szklanych kulek. Były to tzw. sferule, niewielkie struktury powstałe przy okazji raptownych i bardzo gorących procesów stapiających kwarc – jak erupcja wulkanu, eksplozja bomby jądrowej, czy właśnie impakt. Podążając po nitce do kłębka, Hildebrand wylądował w końcu na wschodnim wybrzeżu Meksyku. Tam nauce przyszedł na pomoc przemysł. Stara spółka naftowa Petróleos Mexicanos, poinformowała uczonych o efektach odwiertów dokonanych na terenie półwyspu Jukatan, trzydzieści lat wcześniej. Poszukując ropy w centrum okrągłej niecki, inżynierowie przebili się przez zaskakująco cienką i zniekształconą warstwę wapieni pochodzących z kredy. Dokładnie tego szukał Hildebrand. Punktu, w który z impetem wbił się kosmiczny pocisk, kiereszując mezozoiczną powierzchnię planety. Triumfalny koniec polowania obwieszczono na łamach czasopisma “Geology”, w artykule Krater Chicxulub: możliwy krater uderzeniowy przełomu kredy / trzeciorzędu na półwyspie Jukatan w Meksyku. W 1993 roku niewielka meksykańska mieścina Chicxulub zyskała nieśmiertelną sławę, jako miejsce długo wyczekiwanego odkrycia krateru Alvarezów. Umiejscowienie krateru Chicxulub na północy Jukatanu. Współsprawca zbrodni Wielu krytyków wciąż nie dawało za wygraną. Jednak bez względu na swoją zapalczywość nie potrafili oni dłużej negować faktu, że pod koniec mezozoiku niemal na pewno runął na Ziemię kosmiczny obiekt o niebagatelnej masie. Nie byli też w stanie zaprzeczyć, że taki impakt stanowił znaczące wydarzenie w historii planety, który wpłynął na każdy z żyjących ówcześnie gatunków. Sceptycy mogli co najwyżej próbować dowieść, że meteoryt co prawda uderzył, ale nie był główną lub przynajmniej jedyną przyczyną śmierci wielkich gadów. Innymi słowy, dinozaury i tak opuściłyby ten padół, a impakt jedynie ten proces przyśpieszył. Nawet nie będąc paleontologiem pewnie domyślasz się, że – w świetle odkrycia Alana Hildebranda – tego typu koncepcje nie brzmiały szczególnie przekonująco. Meteoryt z Chicxulub zdołał osiągnąć status pierwszego pełnego i wiarygodnego wytłumaczenia wielkiego wymierania K-Pg. Wątpliwości sprowadzają się w zasadzie do technicznych szczegółów eksplozji oraz przebiegu następujących po niej wydarzeń. Współczesne symulacje komputerowe dowodzą, że w kredowej atmosferze znalazło się przynajmniej 70 miliardów ton sadzy. Tyle zanieczyszczeń było koniecznych aby ograniczyć dostęp światła słonecznego na dwa lata i obniżyć globalną średnią temperatur o… 16°C. Po tej długiej nocy, zwiększone stężenie dwutlenku węgla mogło z kolei doprowadzić do podwyższenia temperatury, nawet ponad stan sprzed apokalipsy. Godne zauważenia wydaje się świeże spostrzeżenie Kunio Kaiho z Uniwersytetu Tohoku. Zdaniem Japończyka dinozaury miały wyjątkowego pecha, bowiem o ich losie przesądziła nie tyle energia impaktu, co miejsce uderzenia. Mierzący kilkanaście kilometrów kamień wyrzucił aż do stratosfery gigantyczne ilości sadzy, co mogło odciąć rośliny od fotosyntezy i urżnąć łańcuch pokarmowy u samych podstaw. Jednak czy w każdych okolicznościach katastrofa skończyłaby się równie brutalnym wynikiem? Co gdyby meteoryt spadł na środek głębi oceanicznej? Albo walnął w twarde granitowe podłoże? Kaiho twierdzi, że tylko 13% powierzchni ziemskiej charakteryzowało się taką strukturą i składem chemicznym aby doprowadzić do tak druzgocących skutków. Równie intrygujące pomysły dochodzą z Uniwersytetu Berkeley. Geolog Paul Renne zasugerował niedawno, że dinozaury padły ofiarą podwójnego kataklizmu. W pewnym sensie to powrót do starszych koncepcji. Sam Luis Alvarez (na marginesie, również pochodzący z Berkeley), w swoich ostatnich publikacjach rozważał czy meteoryt przypadkiem nie posiadał cichego wspólnika. Kiedy w zachodnią półkulę planety uderzała planetoida, na wschodniej już od jakiegoś czasu trwało wielkie kopcenie. Pisząc “wielkie”, mam na myśli nieustanną i bezprecedensową produkcję magmy oraz gazów cieplarnianych, przez co najmniej ćwierć miliona lat. W takim piekle formowała się obecna wyżyna Dekan, zajmująca obszar około dziesięciokrotnie większy od terytorium Polski. Zajmujące ją majestatyczne trapy, wznoszące się na wysokość nawet 2 tys. metrów nad poziom morza, to nic innego niż masy zastygłej lawy. Renne uważa, że szczyt tej niesłychanej aktywności wulkanicznej przypadł na ten sam moment dziejowy co katastrofa na Jukatanie. Połączone siły impaktu i niezliczonych wulkanów skutecznie zapaskudziły atmosferę. Ponad to, Dekan dołożył jeszcze jeden ważny czynnik. Wraz z magmą, na powierzchnię Ziemi wydostały się miliardy ton rtęci oraz innych toksycznych pierwiastków. Trujące stało się nie tylko powietrze, ale również oceany inicjując śmiertelny efekt domino. Poszczególne elementy teorii impaktu wciąż czekają na dopracowanie. Czy 3/4 ziemskich gatunków rzeczywiście wymordowała nuklearna zima? Jak długo niebo przysłaniały wyrzucone do atmosfery pyły? Jak wyglądała kolejność wymierania poszczególnych organizmów? Czy astronomiczny zabójca pochodził z Pasa Głównego planetoid? Spekulacje zapewne potrwają jeszcze wiele dekad, ale żadna koncepcja nie może ignorować krateru Chicxulub i jednego z największych kataklizmów w dziejach naszej planety. Literatura uzupełniająca:L. Randall, Ciemna materia i dinozaury, przeł. B. Bieniok, Warszawa 2016;M. Benton, Gdy życie prawie wymarło. Tajemnica największego masowego wymierania w dziejach Ziemi, przeł. A. Hołdys, Warszawa 2016;W. Alvarez, Dinozaury i krater śmierci, przeł. N. Ryszczuk, Warszawa 1999;I. Asimov, Kosmos, dinozaury, uczeni, przeł. P. Sitarski, Warszawa 1994;T. Sunmer, What killed the dinosaurs? New rocky evidence has been emerging about the dinos’ final days, [online: Griggs, More evidence that the dinosaurs were super unlucky with regards to that whole asteroid thing, [online: Naukowy totalitarysta. Jeśli nie chcesz aby wpadli do Ciebie naukowi bojówkarze, zostaw komentarz.

Szacuje się, że krater Chicxulub powstał 66 milionów lat temu i jest to jedyny taki przypadek, który zaistniał w ciągu ostatnich 250 milionów lat. Wszystko wskazuje więc na to, że to faktycznie asteroida z pasa planetoid przyczyniła się do powstania serii kataklizmów, które to pozbawiły dinozaury życia.

Wielkie wymieranie sprzed 66 milionów lat nastąpiło wiosną – donoszą jedni badacze. Ale inni są wiosna przyniosła śmierć – donoszą media. Dinozaury konały w pierwszych promieniach słońca – piszą – streszczając pracę naukową opublikowaną przed paroma dniami w magazynie „Nature”. A badania, których wyniki owa publikacja przedstawia, przedstawiają jako zaskakujące i przełomowe. Dzikie konie wyobraźni ruszyły w medialny step. Tymczasem prawda jest bliska prawdzie radia Erewań. Czytelnicy pytają: Czy to prawda, że dinozaury wyginęły wiosną? Radio Erewań odpowiada: Tak, to prawda, tylko niekoniecznie dinozaury, niekoniecznie wyginęły, kataklizm niekoniecznie miał coś wspólnego z wymieraniem kredowym, a i badaczom, którym zawdzięczamy owe nowiny, nie należy ufać bezgranicznie. Materiał kopalny poddany analizie pochodzi ze stanowiska Tanis w Dakocie Północnej. Jeśli Tanis nie kojarzy się z czymś realnym, to słusznie, bo to nazwa fikcyjnego egipskiego miasta, o którym mowa w „Poszukiwaczach zaginionej Arki”. W pozafilmowym kontekście pierwszy raz wspomniano o nim na łamach „New Yorkera” w 2019 r., w tekście poświęconym badaniom Roberta DePalmy z University of Kansas i jego współpracowników. Tanis, stanowisko odkryte w 2008 r. przez Steve’a Nicklasa i Roba Sula, ujawniło zupełnie niebywałe bogactwo – znaleziono w nim pełno świetnie zachowanych delikatnych okazów pradawnych ryb, organizmów morskich, nieistniejących dziś roślin, prehistorycznych ssaków. Były też kości dinozaurów oraz ich jaja. Choć tych ostatnich na tyle niewiele, że wyciąganie jakichkolwiek ogólnych wniosków obciążone jest dużym błędem. Tanis – pocztówka z katastrofy Za jedną z zasadniczych przypuszczalnych przyczyn zagłady dinozaurów (oraz pterozaurów, amonitów, niezliczonych gatunków wodnych, w tym wszystkich gadów) uważa się planetoidę, która 66 mln lat temu uderzyła na granicy Zatoki Meksykańskiej i półwyspu Jukatan, czego efektem był krater dziś zwany Chicxulub. Oraz globalny kataklizm, którego jednym z elementów były monumentalne wstrząsy tektoniczne, która przetoczyły się przez cały glob. Hipoteza DePalmy była następująca: Tanis jest wprawdzie oddalone o ponad 3 tys. km od miejsca impaktu, ale dziesięć minut po nim trzęsienie ziemi wzburzyło wody tamtejszego płytkiego morza, powodując fale dziesięciometrowej wysokości. Żyjące tam organizmy wyrzuciło na brzeg, ku ich zgubie, mieszając z piachem i osadami. Widok musiał być apokaliptyczny, bo z nieba padał wtedy deszcz tektytów, drobin szkliwa pochodzących z roztrzaskanej planetoidy. Wiele ich w Tanis. Tamtejsze skamieniałości to niepowtarzalny, zatrzymany kadr z tego, co działo minuty czy godziny po kataklizmie na Jukatanie. Wnioski DePalmy były wielokrotnie kwestionowane przez innych uczonych. Przede wszystkim dlatego, że brakowało im opisu geologicznego i chemicznego miejsca, które badał. Nie ma więc jasności, czy badane przez niego materiały należy wiązać z upadkiem planetoidy, czy z jakąś inną, wcześniejszą katastrofą. Tymczasem dostęp do stanowiska jest, jak twierdzą krytycy, utrudniany (ściśle limitowana liczba naukowców). During – czytająca z kości Jedną z niewielu osób, którym udało się dostać pozwolenie na prowadzenie badań na stanowisku Tanis była Melanie During, doktorantka z Uppsala Universitet. „To wygląda jak wypadek samochodowy zatrzymany w czasie – mówi magazynowi „Nature”. – Ryby zawinięte wokół gałęzi – widać, że fale wszystko przemieściła”. During ze swoim międzynarodowym zespołem (Szwecja, Holandia, Belgia, Francja) przyjrzała się tym skamieniałym rybom bardzo dokładnie. Zwróciła uwagę na widoczne w ich kościach tzw. pasma przyrostu. Wydaje się, że tkanki rosną bowiem szybciej wiosną, kiedy pożywienia jest w bród, a wolniej zimą, tworząc charakterystyczne, równoległe, widoczne pod mikroskopem linie. Ostatnia chronologicznie rzecz biorąc, wyznacza więc porę roku, kiedy kość przestała rosnąć, czyli chwilę śmierci jej posiadacza. Tyle wiedział już DePalma. Zespół During poszedł sporo dalej – wykonał wysokiej rozdzielczości obrazy tomograficzne kilku kości znalezionych w Dakocie Północnej. To ciekawe samo w sobie, bo badacze pradawnych ryb wykorzystali w tym celu potężny miotacz promieniowania rentgenowskiego – synchrotron Europejskiego Ośrodka Promieniowania Synchrotronowego w Grenoble. Prześwietlili kości, a także przeprowadzili badania izotopowe, czyli sprawdzili zawartość różnych „rodzajów” węgla w pasmach (zależną od ilości planktonu spożywanego przez ryby). Wyniki tych dwutorowych dociekań sugerują zdaniem During, że do masakry doszło tuż po rozpoczęciu okresu wzrostu. A z tego można wysnuć wniosek, że i planetoida musiała uderzyć w Ziemię wiosną. Tym bardziej, że małe tektyty, które opadły na Dakotę z nieba, znajdują się tylko w skrzelach ryb, nie w ich przewodach pokarmowych, co by oznaczało, że umarły natychmiast. Ryba – niezmiennie milcząca Podobnie jak w przypadku wniosków DePalmy, tak i w tym, wątpliwości jest wiele. Czy z paru zaledwie próbek można wyciągać tak ogólne wnioski? Czy w ogóle można stwierdzić cokolwiek na podstawie obserwacji pasm przyrostu, o których genezie generalnie wiadomo bardzo niewiele? A może owe ryby wcale nie padły ofiarą wielkiego kataklizmu, a ich martwe już od lat ciała zostały tylko przywleczone przez wstrząsy? Dlaczego During nie cytuje, ani nie wspomina w swojej publikacji o pracy DePalmy, mimo iż idzie tym samym tropem co on, swoje niemal identyczne wnioski formułuje na podstawie tych samych znalezisk? Zatem – coś ważnego wydarzyło się na półkuli północnej wiosną 66 mln lat temu, ale nie wiadomo, co dokładnie. Wiadomo natomiast, że więcej szczęścia miały stworzenia szykujące się do zimowania na półkuli południowej. Niektóre z nich, małe ssaki, mają najpewniej coś wspólnego z naszym późniejszym pojawieniem się na Ziemi.
Sprawdź oferty użytkownika ksiazki10lat w kategorii Archeologia na Allegro. Odkryj radość zakupów i 100% bezpieczeństwa transakcji.
Pozostałe ogłoszenia Znaleziono 29 ogłoszeń Znaleziono 29 ogłoszeń Twoje ogłoszenie na górze listy? Wyróżnij! Furstenberg wazon krater- róża Sport i Hobby » Kolekcje 90 zł Kraków, Krowodrza dzisiaj 06:09 Wazon - krater, MIŚNIA, MEISSEN Sport i Hobby » Kolekcje 700 zł Świnoujście wczoraj 12:22 Wazon Kaiser kobalt ręcznie malowany krater Sport i Hobby » Kolekcje 110 zł Stargard wczoraj 12:13 Fajans Włocławek - Wazon KRATER Sport i Hobby » Kolekcje 50 zł Włocławek wczoraj 00:52 Wazon krater Val Saint Lambert art deco Sport i Hobby » Kolekcje 189 zł Do negocjacji Luboń 25 lip Wazon Kaiser Porzellan krater Design: Sport i Hobby » Kolekcje 70 zł Kraków, Krowodrza 23 lip Warhammer krater druk 3d Sport i Hobby » Kolekcje 25 zł Bartoszyce 23 lip Wazon Flakon Typu Krater Bogate Złocenia Sport i Hobby » Kolekcje 100 zł Wrocław, Krzyki 23 lip Stara Miniatura Krater Wazon Furstenberg ok. 1920 Sport i Hobby » Kolekcje 100 zł Wrocław, Krzyki 22 lip Wazon Krater Ząbkowice Sport i Hobby » Kolekcje 700 zł Murowana Goślina 21 lip Paryski krater - GALW - I połowa XX wieku Sport i Hobby » Kolekcje 280 zł Warszawa, Wawer 21 lip Huta Ząbkowice wazony 2 sztuki stary wzór szkło DUŻY krater / kryształ Sport i Hobby » Kolekcje 50 zł Gdynia, Cisowa 20 lip Melchior Wańkowicz Ziele Na Kraterze i Tworzywo 1970 PAX 1969 Sport i Hobby » Kolekcje 30 zł Do negocjacji Bielsko-Biała 20 lip Wiaderko krater do lodu platerowany srebrem grawerowany Sport i Hobby » Kolekcje 130 zł Bydgoszcz 19 lip Dzbanek,puchar,krater,plater,starocie,antyk,zabytek,dawny,miedz,staroć Sport i Hobby » Kolekcje 49,99 zł Do negocjacji Lublin 19 lip Wazon Wedgwood flakon biskwit krater miniatura Sport i Hobby » Kolekcje 69 zł Sanok 18 lip Dinozaury i krater śmierci -- Walter Alvarez Sport i Hobby » Kolekcje 15 zł Gliwice, Śródmieście 17 lip Ziele na Kraterze - Melchior Wańkowicz Sport i Hobby » Kolekcje 6 zł Poznań, Sołacz 16 lip Pojemnik na Butelkę Szampana Krater Stojak na Wino Włoski Art Deco Sport i Hobby » Kolekcje 99 zł Opole 14 lip Pojemnik na Butelkę Szampana Krater Stojak na Wino Włoski Sygnowany Sport i Hobby » Kolekcje 99 zł Opole 14 lip Wazon Butla Zabkowice Drost Krater Sport i Hobby » Kolekcje 1 500 zł Kraków, Bronowice 14 lip Miniatura Krater Wazon Flakon Wedgwood Biskwit Sport i Hobby » Kolekcje 100 zł Wrocław, Krzyki 13 lip Ząbkowice JS Drost łososiowy wazon Krater kolekcja szkło kolorowe Sport i Hobby » Kolekcje 130 zł Olsztyn 13 lip Duży stary krater z brązu Sport i Hobby » Kolekcje 1 500 zł Domaszowice 9 lip Tereny do gier - krater - LOTR, BOLT, AOS, WH 40K Sport i Hobby » Kolekcje 20 zł Warszawa, Bemowo 9 lip Wazon Zielony Krater Huta Ząbkowice Drost Sport i Hobby » Kolekcje 500 zł Łódź, Górna 5 lip KRAATER Tarbeklaas Eino Mäelt misa Krater Sport i Hobby » Kolekcje 40 zł Radom 5 lip Sachs 301A silnik,krater,cylinder Rowery » Akcesoria rowerowe 100 zł Czersk 1 lip Wazon Ząbkowicki-krater nr katalogowy-2068 duży Sport i Hobby » Pozostały sport i hobby 40 zł Chorzów 29 cze
Językoznawstwo praca zbiorowa – Biblia a literatura : [materiały z Sympozjum zorganizowanego przez Zakład Badań nad Literaturą Religijną i Katedrę Teorii Literatury, Lublin, 4-7 maja 1981] Pozostałe ogłoszenia Znaleziono 1 014 ogłoszeń Znaleziono 1 014 ogłoszeń Twoje ogłoszenie na górze listy? Wyróżnij! Książeczka dla dzieci z grubymi kartkami. Dzień z dinozaurami. Książki » Dla dzieci 15 zł Wągrowiec dzisiaj 08:56 Książka Dinozaury wiedza w pigułce Książki » Dla dzieci 10 zł Bielawa dzisiaj 08:49 Dinozaur -Walt Disney Ksiązka Książki » Dla dzieci 18 zł Siemianowice Śląskie dzisiaj 08:29 Lisa Randall Ciemna materia i dinozaury Książki » Literatura 15 zł Jeżów Sudecki dzisiaj 08:25 Jak pokonać wilki seria Strachy na lachy są też Dinozaury Nocne stwory Książki » Dla dzieci 35 zł Warszawa, Włochy dzisiaj 07:44 Dinozaury od A do Z - wyd. Olesiejuk - stan BDB Książki » Dla dzieci 20 zł Świdnica dzisiaj 06:26 Dinozaury książka z serii National Geographic kids Książki » Dla dzieci 7 zł Gliwice, Szobiszowice dzisiaj 05:37 JAK NOWA!!! DINOZAURY - Encyklopedia Wiedzy Disney cz. 1 - KRK Książki » Dla dzieci 10 zł Kraków, Podgórze Duchackie dzisiaj 04:34 Książka dinozaury Książki » Dla dzieci 20 zł Opole dzisiaj 03:42 Encyklopedia dla Dzieci Dinozaury bdb Książki » Dla dzieci 8 zł Olsztyn dzisiaj 00:48 "Dowiedz się jak niezwykłe są DINOZAURY" Larousse Książki » Dla dzieci 10 zł Warszawa, Bemowo wczoraj 23:41 NOWY Dobry dinozaur (tom 78) – złota kolekcja bajek Książki » Dla dzieci 11,99 zł Warszawa, Śródmieście wczoraj 23:38 NOWY Dinozaur – złota kolekcja bajek (tom 95) Książki » Dla dzieci 11,99 zł Warszawa, Śródmieście wczoraj 23:24 Ilustrowany atlas świata dinozaurów Książka Dinozaury Książki » Dla dzieci 15 zł Warszawa, Bielany wczoraj 23:22 DINOZAURY i przyjaciele 6 części prehistoria De Agostini Książki » Dla dzieci 20 zł Poznań, Piątkowo wczoraj 22:51 Encyklopedia dinozaurów i innych zwierząt prehistorycznych Książki » Książki naukowe 55 zł Rawa Mazowiecka wczoraj 22:47 Książka o dinozaurach Książki » Dla dzieci 10 zł Męcikał wczoraj 22:28 Książki dla dzieci encyklopedie, dinozaury i inne Książki » Dla dzieci 100 zł Warszawa, Śródmieście wczoraj 21:43 Książeczka kreatywna dinozaury Książki » Dla dzieci 15 zł Wiskitki wczoraj 20:58 Książki seria Świat wczoraj i dziś encyklopedie wiedzy dinozaury zwier Książki » Dla dzieci 15 zł Olsztyn wczoraj 20:25 Świat w obrazkach-Zwierzęta, Transport, Domowe zwierzątka, Dinozaury Książki » Dla dzieci 80 zł Łódź, Polesie wczoraj 20:18 Przyroda, zwierzęta, dinozaury zestaw dla dzieci Książki » Dla dzieci 20 zł Tarnowskie Góry wczoraj 20:17 Dinozaury. Odkrycia. Gatunki. Wyginięcie Książki » Dla dzieci Za darmo Milanówek wczoraj 20:17 Przewodnik po świecie dinozaurów Książki » Dla dzieci 8 zł Tychy wczoraj 20:07 Moje pierwsze origami, dinozaury Książki » Dla dzieci 15 zł Kraków, Podgórze wczoraj 19:59 Zatoka Dinozaurów Rex Stone Książki » Dla dzieci 15 zł Milanówek wczoraj 19:58 NOWY Ilustrowany Atlas świata dinozaurów Książki » Dla dzieci 35 zł Poznań, Chartowo wczoraj 19:55 Encyklopedia popularna Dinozaury Książki » Dla dzieci 10 zł Sosnowiec wczoraj 19:35 Dinozaury Veronika Ross Książki » Dla dzieci 60 zł Zgierz wczoraj 19:13 Dinozaury baza faktów Książki » Dla dzieci 12 zł Węgorzewo wczoraj 18:38 Atlas dinozaurów i Atlas Świata Dinozaurów, 2 szt Książki » Dla dzieci 10 zł Kraków, Bieżanów-Prokocim wczoraj 18:26 Wielka księga dinozaurów Książki » Poradniki i albumy 10 zł Warszawa, Wola wczoraj 18:23 Atlas dinozaurów Książki » Dla dzieci 15 zł Tarnowskie Góry wczoraj 17:55 Encyklopedia popularna Dinozaury Książki » Książki naukowe 28 zł Łódź, Górna wczoraj 17:46 Opowiem Ci mamo Co robią dinozaury E. Dziubak Książki » Dla dzieci 20 zł Łódź, Widzew wczoraj 17:20 Książki o dinozaurach Książki » Dla dzieci 20 zł Koszalin wczoraj 17:12 Ilustrowany Atlas Świata Dinozaurów Książki » Dla dzieci 15 zł Radwanice wczoraj 17:06 Książka - Atlas dinozaurów dla dzieci Książki » Dla dzieci 10 zł Wrocław, Fabryczna wczoraj 17:02 Prehistoria - Dinozaury Trias - zeszyt edukacyjny Książki » Dla dzieci 5 zł Wrocław, Fabryczna wczoraj 16:58 . 280 464 269 118 348 397 492 145

dinozaury i krater śmierci