BAJECZKI BABECZKI. O KSIĘŻNICZCE MAI CZ.7 • Książka ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart! • Najwięcej ofert w jednym miejscu • Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji • Kup Teraz! • Oferta 13656273506
– Co ciekawego masz do powiedzenia? – zapytał wiatr i leniwie przerzucił kilka kartek książki. Jego wzrok padł na barwną ilustrację. – Mogę opowiedzieć ci o tym smoku, na którego patrzysz – zachęciła go książka. – Uprzedzam jednak, że będzie to historia niecodzienna, pełna niebezpiecznych przygód i wzruszających momentów. – Tym lepiej! – wiatr obiegł książkę i wygodniej usadowił się na ławie. – A czy to jest jedyna historia, jaką znasz? – zapytał i znów przewertował książkę o kilka stron dalej. – Oczywiście, że nie! Znam też opowieść o chłopcu, który samotnie przemierzał bezkresny ocean. Przeżył wtedy wiele ciekawych przygód, jak na przykład tę z piratami – zachęciła go księga. – Kiedyś byłem nad morzem – zamyślił się wiatr – ale piratów nie widziałem. Jak oni wyglądają? – zastanowił się i znowu zerknął do książki. – Mogę ci też opowiedzieć o karawanie, która szła przez pustynię zasypaną złotym piaskiem, albo o przyjaciołach, którzy postanowili wspiąć się na najwyższą górę świata – książka nęcąco streszczała swoją zawartość, podczas gdy wiatr w radosnym roztargnieniu przerzucał jej kartki na chybił-trafił. – Zdecyduj się, którą historię chcesz usłyszeć – skarciła go w końcu książka. – Jak mnie tak będziesz wertował bez końca, żadnej opowieści nie poznasz w całości! – Przepraszam – zreflektował się wiatr – ale zastanawiałem się, czy znasz jakąś opowieść o rycerzach i królach? – Niestety nie – ze spokojem odpowiedziała księga. – Jestem zbyt mała, by pomieścić wszystkie znane opowieści. O te z królami musisz zapytać kogoś innego. – Dziękuję ci – odpowiedział wiatr i przesiadł się do leżącego nieopodal brulionu. Przerzucił jedną kartkę, drugą, trzecią i ze zdziwieniem stwierdził, że wszystkie są czyste! – Dziwna z ciebie książka – zafrapował się. – Nie masz żadnej historii do przekazania? – Nie mam, bo nie jestem książką. – Ale wyglądasz bardzo podobnie – zaintrygował się wiatr. – Czym się więc od niej różnisz? – Jestem zeszytem, a różnica między nami jest taka, że książka opowiada historie ludziom, a ludzie opowiadają swoje historie mi. A jak już wszystko, co chcą, zapiszą na moich kartkach, mogę przekazać ich treść dalej. – A to dopiero! – ucieszył się wiatr. – Czyli mogę opowiedzieć ci historię, jak pogoniłem liście jesienne tak wysoko, że usiadły na kapeluszu przechodzącego obok pana? – Jak najbardziej – przytaknął zeszyt. – Albo historię, jak porwałem pewnej pani bilet autobusowy, i jak goniła za tym biletem po parku? – Oczywiście! – I nawet tę przygodę, kiedy nad polami pod miastem zebrały się chmury gradowe, a ja je przepędziłem, bo nie chciałem, by rozmyły dopiero co zasianą pszenicę? – Możesz mi opowiedzieć, co tylko zechcesz – uspokoił go zeszyt. – Po to tutaj jestem. Na te słowa wiatr drgnął niespokojnie, a wraz z jego ruchem zakołysały się kartki. Popatrzył to na książkę, to na zeszyt. Co jest lepsze? Zawahał się na chwilę, lecz szybko uświadomił sobie, że to nie jest odpowiednie pytanie. Powinno ono przecież brzmieć: na co ma ochotę? Na wysłuchanie opowieści cudzej czy na zapisanie własnej historii? Gdy tak wiatr kołysał się i dumał, książka i zeszyt z rozbawieniem spojrzały po sobie. – Jak znam życie, nie oprze mi się – książka wygładziła brzegi kart i rozparła się wygodnie w swej oprawie. – Mam przeczucie, że historia o piratach nie da mu spokoju. – Może i tak – przytaknął zeszyt – i nawet mnie to nie martwi, bo i ja mam pewność, że nie pozwoli, by moje karty zostały zupełnie białe. Autor: Monika Dereniowska Ilustracja: Helena Murawska moohoo illustrationsBajka o Małej Zuzi. Kiedy Mała Zuzia przyszła na świat, po raz pierwszy ujrzała meble z AKEI. Mała Zuzia była zbyt mała, więc mebelki składał jej Tatuś. Kiedy Mała Zuzia skończyła 7 lat, złożyła samodzielnie swój pierwszy mebelek z AKEI. Był to różowy taborecik. Kiedy Mała Zuzia skończyła 17 lat, straciła cnotę. Matrymonialne rozważania między mitem a rzeczywistością. Piszę ten tekst z poczuciem lekkiego zawstydzenia, bo nie czuję się ekspertem w sprawach małżeńskich, co najwyżej praktykiem z niewielkim doświadczeniem. Zainspirował mnie jednak blogowy wpis koleżanki Ludwiki Kopytowskiej o tytule "Wybrzydzaj! Jesteś księżniczką". Autorka stawia w nim tezę, że kobiecie, jako księżniczce, wypada wybrzydzać w wyborze kandydata na męża tak długo, aż nie trafi się taki, który jest ucieleśnieniem jej marzeń. Podkreśla, że choć tych, którzy spełniają wymagania kobiety "jest jak na lekarstwo", to nie powinna obniżać stawianych wymogów. Zaleca czekać cierpliwie na księcia, gdyż Pan Bóg cierpliwym i ufającym "da tylko to, co najlepsze, nie półprodukty". I tutaj pojawia się mój sprzeciw. Otóż Pan Bóg daje u progu małżeństwa właśnie półprodukty, po to, by wspólnie, z pomocą proszku do pieczenia jakim jest sakrament, stworzyć z nich fantastyczny tort. Ale po kolei! Do półproduktów jeszcze wrócimy. Zacznijmy od wybrzydzającej księżniczki. Figura to bardzo ryzykowna, bo buduje wizję kobiety jako posągu biernie oczekującego w najwyższej wieży, aż przybędzie do niej upragniony książę na białym rumaku, czyli innymi słowy - chodzący ideał. Problem w tym, że my, mężczyźni jesteśmy materiałem dość dzikim, nieokrzesanym i niedoskonałym, i chociaż zdarzają się w naszym plemieniu diamenty, to i one wymagają wcześniejszej obróbki. Idealny jest tylko Pan Bóg, więc historia z rycerzem w lśniącej zbroi powinna automatycznie kończyć się w zakonie. W większości przypadków nie byłoby to jednak najlepsze rozeznanie powołania. Mówiąc już odrobinę poważniej - dobrze się dzieje, kiedy to mężczyzna stara się o względy kobiety, a nie odwrotnie, ale z tym wybrzydzaniem już sprawa nie jest tak oczywista. Rzecz jasna nie chodzi o to, żeby panna brała pierwszego lepszego kawalera, który się napatoczy. Małżeństwo, jak każde powołanie wymaga rozeznania - co do samej drogi, jak i partnera czy partnerki. Czasem jednak (chyba nawet w przeważającej większości przypadków) Pan Bóg stawia na drodze kobiety kandydata, który spełni jej marzenia, ale dopiero po solidnej obróbce. Nie od razu Rzym zbudowano, nie od razu giermek stał się rycerzem. I chociaż żadna księżniczka nie marzy o giermku (tylko o księciu), to żaden mężczyzna nie urodził się w zbroi. Często u progu wspólnej drogi partner wyraźnie odbiega od wyobrażeń i dziewczęcych marzeń, a dopiero narzeczeństwo, małżeństwo i niejedno staranie ze strony partnerki sprawia, że prosty giermek przeistacza się w wojownika. Zresztą w drugą stronę działa to w ten sam sposób - niejedno krzykliwe kaczątko wymaga czasu i cierpliwości męża, by stało się pięknym łabędziem. Zdecydowana większość z nas - żonatych mężczyzn - nie ożeniło się z ucieleśnieniem Keiry Knightley o charakterze świętej Tereski (ja akurat tak, ale jestem szczęściarzem - pozdrowienia dla żony!;)). A jednak uważamy nasze żony za ucieleśnienie platońskich idei piękna i dobroci jednocześnie. A nawet jeśli w czymś nie domagają, to przecież je kochamy i jesteśmy z nimi szczęśliwi. Problem z tym wybrzydzaniem i odrzucaniem półproduktów polega na tym, że z chrześcijańskiego punktu widzenia małżeństwo to nie raj, ale droga do raju. Sposób na uświęcenie. Droga, na której mąż i żona obdarzają się miłością i ze względu na tę miłość uczą się żyć nie tylko dla siebie, ale i dla drugiego. Posiadać siebie w dawaniu siebie - jak powiedziałby ks. Blachnicki. I choć nie powinniśmy rezygnować z marzeń o księciu czy księżniczce, to ich realizacja nie następuje w dniu ślubu. One się urzeczywistniają na drodze małżeństwa, nabierając każdego dnia kształtów dzięki wspólnemu wysiłkowi męża i żony. Ucząc się nawzajem siebie, swoich potrzeb i starając się jak najwięcej z siebie dawać tej drugiej osobie. Zanurzeni w sakramencie. Miłość rzadko przychodzi gotowa. Prawie zawsze wymaga obróbki. To jest trochę jak sytuacja kobiety/mężczyzny, która w sadzie widząc małe, zielone jabłko na drzewie, wyrzuca je, bo nie jest smaczne. Tymczasem jabłko potrzebuje czasu i pracy tej kobiety/mężczyzny, żeby dojrzeć. A takie wybrzydzanie w niejednym przypadku (czy to kobiety czy faceta) doprowadziło do tego, że te jabłka były wyrzucane i nigdy nie miały szansy dojrzeć. A bohater pozostawał głodny. Oczywiście zrozumiały jest postulat "nie brania jak leci". Ale też nie ma co liczyć, że Pan Bóg przyniesie gotowy tort. Otóż właśnie postawi na drodze półprodukty, z których tort piecze się dopiero na drodze małżeństwa. Rzecz w tym, żeby wybierać najlepsze surowce. Jak rozpoznać ich przydatność do przepisu? Przyjrzeć się im dokładnie na wczesnym etapie budowania związku i w okresie narzeczeństwa. Ale nie nastawiać się, że do ślubu wszystko będzie chodziło jak w zegarku. Tak, tak, wiem, że nie ma pewności czy ciasto się uda. Ale jaką mamy pewność, że ktoś, kto w dniu ślubu wydaje się księciem z bajki, za 20 lat nie zmieni się w warchoła, a księżniczka przekształci w wiedźmę? Sen o księciu z bajki (czy idealnej królewnie) jest piękny. Ale jest tylko snem. Nie warto rezygnować z marzeń, trzeba jednak pamiętać, że one nie realizują się same i wymagają czasu. Pan Bóg błogosławi, tym, którzy Mu ufają, ale to nie oznacza, że robi wszystko za nas. A miłość? Być może chodzi właśnie o to, żeby kochać nie tylko "za coś", ale też "pomimo"? P. S. Z tego miejsca chciałbym z całego serca podziękować mojej ukochanej żonie Annie, najcudowniejszej kobiecie świata, za to, że przyjęła moje oświadczyny, dając mi szansę - pomimo, że ani ze mnie książę, ani z bajki.
Dokończ bajkę o królewnie zamkniętej w wieży. Za górami, za lasami, na szklanej górze stała wieża. W tej wieży żyła prześliczna królewna. Niestety, nikt nie mógł zobaczyć jej pięknego oblicza, ponieważ zła czarownica, z zazdrości o jej urodę, zamknęła ją w wieży. Pewnego razu nieopodal przejeżdżał rycerz.Piekna jak aniol, nie idzie lecz na nia spojrzy razem z nia klatwa, rzucona przed laty,szkarlatna litera- znamieniem szmaty,otula ksiezniczke niczym na nic makijaz, drogie mazidlo,Nocne koszmary budza ja z potem,Siniaki teraz- tresura z twarz blada i oczy martwe, w sercu nienawisc, to juz nie zarty!Dni uplywaja w zamknietej twierdzy,echem odbite sa lkania jej nedzy...Motto ksiezniczki: zyc dla pieniedzy! Autor: haseki Kategoria: Filozoficzne . 192 473 474 466 163 97 28 255